Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej
Szkoła Podstawowa w Taciszowie
PRZEKAZUJĘ TO WAM
MONOGRAFIA TACISZOWA
Opracowały uczennice
kl. V: Sabina Erie,
Karina Gawdzis,
Kinga Wojdyna
pod kierunkiem nauczycielki języka polskiego i geografii
mgr Jadwigi Jawor- Baranowskiej
Aneks:
mgr Ewa Urbańczyk
Taciszów, czerwiec 2001
Zamiast wstępu Wywiad z O. Alfredem Karchem’
-Redaktorzy gazetki: Ile lat Ksiądz pisał kronikę?
– Ksiądz A. Karch: Pomysł dały mi dzieci, które przychodziły co roku, prosząc o podanie wiadomości na temat historii Taciszowa. A cóż znaczy Taciszów dla historii? Tu się „nic” nie działo. Zbieranie różnych wiadomości niewyssanych z palca trwa zawsze jakiś czas. Niektóre fakty muszą być udokumentowane. W książce podałem źródła wiadomości.
– Skąd czerpał Ksiądz wiadomości o Taciszowie, które zostały zebrane w kronice?
– Najpierw rozmawiałem z najstarszymi mieszkańcami wsi. Dokładnych dat nie pamiętali. Z Rudna dostałem wzmianki o kościele w Rudnie (parę linijek). Bardzo pomógł mi mój kolega- ksiądz etnolog.
Oprócz tego pomagał mi mój przyjaciel- ksiądz Rudzek, lecz wczesny jego zgon pokrzyżował nam plany. Pisałem o znalezieniu młotków z epoki kamiennej, co świadczy o mieszkających tutaj naszych przodkach.
– Czy w czasie pisania zdarzyły się Księdzu chwile załamania?
– Taka myśl nigdy mi nie przeszła przez głowę, bo wiedziałem, że Taciszów ma wielu ciekawych historii mieszkańców. Nie mogłem się dowiedzieć na przykład, skąd pochodzą nazwy różnych miejsc. Może dzieci dowiedzą się czegoś na ten temat, przekażą mi, a ja będę mógł zapełnić wtedy puste karty kroniki?
– Czy Ksiądz chciałby dalej pisać kronikę?
– Przekazuję to młodszej generacji. Może ich przodkowie mieszkający tu od dawna mają jakieś ciekawe informacje.
– Czy Ksiądz jest zadowolony ze swojego dzieła?
– Naturalnie. Dzieci nie mają już teraz kłopotów z napisaniem wypracowania o Taciszowie. A kiedyś zapytają swoich rodziców: „któż to napisał tę kronikę?” Może powiedzą że mógł on więcej i lepiej napisać.
– Czy Ksiądz oprócz kroniki napisał jeszcze jakieś inne książki?
– Tak. W czasach, kiedy podróżowanie było czymś nadzwyczajnym. Podróżując po wielu krajach Europy, na prośbę mej matki, napisałem wrażenia z tego cudownego świata, widoków ludzi i ich zwyczajów. Dałem oprawić i dedykowałem matce.
– Czy Ksiądz chce jeszcze coś napisać?
– Chciałem opisać opiekę Anioła Stróża w różnych sytuacjach mojego życia, ale zauważa się brak zainteresowania tego rodzaju książkami. Donoszą o tym gazety i telewizja. Trzeba by być wielkim wydawcą. Przekazuję to Wam.
– Dziękujemy bardzo Księdzu za ciekawe informacje. Życzymy w imieniu naszej redakcji dużo zdrowia. Zachęcamy jednocześnie do tego, by Ksiądz napisał jeszcze jakąś książkę.
Sylwia i Krystian
Przedruk z gazetki szkolnej „Bez tytułu”, nr 3 (3)/ 1994
O. Alfred Karch (1915 – 1997) – Kamilianin, były proboszcz parafii w Taciszowie, autor „Kroniki Taciszowa”.
Taciszów- wieś w gminie Rudziniec
Taciszów to niewielka wieś leżąca we wschodniej części gminy Rudziniec (woj. śląskie). Sąsiaduje z Kleszczowem, Pławniowicami, Rzeczycami i Byciną. Z trzech stron otaczają ją lasy, z jednej strony przylega do wału Jeziora Rzeczyckiego. Od tej strony przebiega także w niewielkiej odległości od wsi Kanał Gliwicki.
Do Taciszowa dojechać można pociągiem (linia z Gliwic do Kędzierzyna- Koźla), autobusem (linia z Gliwic do Pławniowic) lub samochodem (2 km od trasy A 4 – zjazd w Kleszczowie). Lubiący wycieczki mogą dojechać rowerem lub nawet dojść pieszo, korzystając z dobrego oznakowania turystycznego (O. PTTK- Gliwice).
Taciszów znany jest przede wszystkim ze znajdującej się tu wytwórni dzwonów-słynnej Ludwisarni Felczyńskich, która ma tutaj drugą oprócz Przemyśla, siedzibę. Ponadto w Tacisszowie znajduje się klasztor o. Kamilianów, będący także wizytówką naszej wsi.
Piękne krajobrazy, lasy, miła obsługa w tutejszej restauracji sprawiają, że do Taciszowa, szczególnie latem, przyjeżdża wielu gości z Gliwic i okolicy. Odpoczywają w ośrodku campingowym „Neptun” lub nad pobliskim Jeziorem Pławniowickim ( Jezioro Rzeczyckie jest zanieczyszczone), odbywając piesze i rowerowe wędrówki po okolicy. Atrakcją turystyczną wsi są od niedawna przejażdżki bryczką, a także strusie, które można podziwiać u miejscowego hodowcy.
Mapa 1 Zródło: UG w Rudzincu
Tło geograficzne
Taciszów położony jest na obszarze Kotliny Raciborskiej, która stanowi najdalej wysuniętą część Niziny Śląskiej wzdłuż biegu Odry i po jej prawej stronie u podnóża Wyżyny Śląskiej. Wypełnione piaskami dno kotliny leży poniżej 200 m. n. p. m. i ma 1219 km2 powierzchni.
Okolice Taciszowa to obszar wyraźnie obniżony w stosunku do pozostałych. Jego budowa geologiczna jest złożona. Obecna rzeźba terenu jest wynikiem zlodowaceń południowopolskiego (Mindel) i środkowopolskiego (Riss). Pokrywa osadów polodowcowych zamaskowała wcześniejszą rzeźbę.
Mapa 2. Zródło- Stankowski W.: Rozwój środowiska fizyczno- geograficznego Polski. Warszawa 1978r
Mapa 3. Źródło-Stankowski W.: Rozwój środowiska fizyczno-geograficznego Polski. Warszawa 1978r
Na mapach zamieszczonych powyżej zaznaczony został czerwonym prostokątem rejon Taciszowa. Z analizy mapy nr 1 wynika, że okolice Taciszowa pokryte były lądolodem, który opierał się o Karpaty i Sudety oraz wchodził w Bramę Morawską. Z mapy
nr 2 wynika natomiast, że następne zlodowacenie- środkowopolskie (Riss)- miało na terytorium Polski mniejszy zasięg. Wprawdzie na zachodzie sięgało ono tak samo jak poprzednie- po Sudety, a nawet do Bramy Morawskiej, jednak nie pokryło ono Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej, obrzeżając jej wzniesienia po obu stronach. Pozostałością po lodowcu są w naszym rejonie głazy narzutowe (Taciszów, Rudno), pokłady glin polodowcowych oraz piasków i żwirów, których występowanie związane jest z oddziaływaniem wód roztopowych lądolodów. Głazy narzutowe pochodzą ze zlodowacenia południowopolskiego, przywędrowały na te tereny ze Skandynawii.
Charakterystyczną formą terenu w okolicach Taciszowa są wydmy. Pas wydm śródlądowych ciągnie się od Gliwic przez Dzierżno, Rzeczyce, Taciszów do Pławniowic. Powstały one pod wpływem topnienia lodowca.
Wody, które wypływały spod lodowca rzeźbiły, doliny wymywając materiał skalny i formując moreny denne. Ponieważ w okolicach Gliwic i Taciszowa tym materiałem są przeważnie piaski, powstały z nich wały piaszczyste o miąższości 2- 3 metry, czyli wydmy. Wydmom towarzyszą podmokłości
(w okolicach Rzeczyc), powstałe na skutek utrudnienia odpływu przez wały piaszczyste w miejscach, z których piasek został wywiany.
Mapa 4. Źródło-Stankowski W.: Rozwój środowiska fizyczno-geograficznego Polski. Warszawa 1978r
Na mapie nr 3 widać, że wydmy w Polsce występują najczęściej w wielkich dolinach albo w ich pobliżu
Obszary wydmowe w okolicach Taciszowa wykorzystywane były do niedawna do celów przemysłowych. W trakcie eksploatacji piasku natrafiono na szkielety mamutów i nosorożców włochatych Zwierzęta te żyły na naszym terenie około 60 do 30 000 lat temu, a ich występowanie charakterystyczne jest dla klimatu arktycznego.
Z działalnością lodowca wiąże się kierunek spływu głównych rzek regionu- Kłodnicy i Dramy. Po ustąpieniu lądolodu rzeki te rozpoczęły działalność erozyjną. Pogłębiały one etapami swoje doliny, tworząc tarasy o wysokości około 2 do 10 metrów.
Z kroniki Taciszowa- kalendarium
Daty Wydarzenia
Środkowa Najstarsze ślady osadnictwa w rejonie Taciszowa.epoka kamienia
1305 XVII-XX w Pierwsze wzmianki o Taciszowie.
Wypalanie węgla drzewnego dla przemysłu hutniczego (dwie lub cztery
fryszerki do wytopu żelaza).
1783 Wioska posiadała folwark, dwóch dymarków,
17 zagrodników,60 mieszkańców.
1788-1803 Budowa Kanału Kłodnickiego. Budowę prowadzi inż. Promnitz.
ok.1831,1863 Kucie broni dla walczących powstańców (powstanie listopadowe i styczniowe)-taciszowska huta („werk”) w miejscu obecnego zakładu
utylizacji tzw. kadawy, nad odnogą Kłodnicy, przez pewien czas- rejonu tartaku („piły”) i fabryki celulozy.
1841 Rozpoczęcie karczowania lasu pod budowę kolei.
1845 Wioska liczy 414 mieszkańców.
ok. 1850* Oddanie do użytku domu dla przewoźników cegieł po kanale.
1897 Rozpoczęcie budowy szkoły (wcześniej dzieci chodziły do szkoły w Bycinie).
ok.1900 Pożar karczmy w miejscu dzisiejszego kościoła (właściciel- p. Pordzik).
Odbudowa domu mieszkalnego w tym samym miejscu, zaś karczmy-w centrum wsi (właściciel karczmy- p. Błaszczyk).
1903 Rozpoczęcie budowy drogi przez las do Pławniowic i z Kleszczowa do Taciszowa.
1905 Budowa drogi do Byciny.
1921** Plebiscyt i III powstanie śląskie.
1927 Budowa kapliczki przydrożnej, drewnianej z figurą św. Jana Nepomucena z XVIII w.
1928 Przewrócenie większego komina cegielni, stojącej nad kanałem,
przez tornado, ginie pracownik.
1928-1930 Właściciele cegielni i gospodarstwa (Pordzik?- przyp. autorek) bankrutują.
ok. 1930 Zakupienie posiadłości właściciela cegielni przez Stowarzyszenie Robotników Katolickich (,,Katholischer Arbeiterverein”) z przeznaczeniemna dom modlitw, wypoczynek, kursy, szkolenia.
1931 Dokonanie aktu poświęcenia ośrodka duszpasterskiego „Freizeitheim
Taciszów” („…Tatischau”?- przyp. autorek).
1929-1932* Remont ośrodka, przebudowa (pomoc finansowa rodziny hr. Ballestrema z Pławniowic).
1933- 1939 Represje polskiej ludności.
1934 Kaplica ośrodka staje się miejscem nabożeństw dla Taciszowa i Kleszczowa(dotychczasowa parafia- Rudno).
19 III 1934 Taciszów staje się samodzielną parafią.
9 IV 1934 Pierwszy ślub w parafii Taciszów.
22IV1934 Pierwszy chrzest w Taciszowie.
6- 11 11 1935 Pierwsze misje w parafii.
1935** Zmiana nazwy Taciszowa na Vatershausen.
1937 Budowa kaplicy cmentarnej.
28 II 1937 Poświęcenie organów w kościele.
15 XII 1938 Oddanie do użytku drogi Gliwice- Łany.
1930-1939 Zasypanie starego kanału i rozpoczęcie budowy nowego.
1939 Oddanie do użytku kanału (obecnie Kanał Gliwicki), wybuch II wojny światowej.
27 IV1942 Zniszczenie dzwonnicy przy kościele.
1951 Utworzenie klasztoru oo. Kamilianów. Pierwsza msza św. na terenie klasztoru, o. H. Rudzok proboszczem parafii.
1955 Wysadzenie przez saperów większego komina cegielni.
1957 Państwowe przedszkole w klasztorze oo. Kamilianów
(niektóre pomieszczenia).
1960 Budowa drogi krzyżowej przy kościele.
1967 Rozpoczęcie rozbudowy szkoły.
1969-1970 Otwarcie rozbudowanej szkoły.
1970 Postawienie krzyża na placu kościelnym.
1 VIII 1977 Mianowanie o. A. Karcha proboszczem i superiorem parafii.
1978 Założenie Ludwisarni Felczyńskich w Taciszowie.
1978-1981 Rozbudowa kościoła i pomieszczeń gospodarskich na terenie klasztoru.
III 1983 Rozpoczęcie odlewu dzwonu kościelnego o wadze 500 kg przez słynną firmę ludwisarzy Tadeusza i Wacława Felczyńskich z siedzibą w Taciszowie (i Przemyślu).
21 X1983 Zawieszenie dwóch dzwonów na dzwonnicy.
26 X 1985 Uruchomienie dzwonów w dniu I Komunii św.
1986 Naprawa organów w kościele.
1989 Ustawienie nowego krzyża „na cegielni”.
Lata 80-te Budowa remizy strażackiej.
1991 Przeniesienie zabytkowej drewnianej figury św. Jana Nepomucena do kościoła w Kleszczowie (zabezpieczenie przed kradzieżą).
1992 Wielki pożar w rejonie Taciszowa.
1997 Powódź stulecia.
1999/2000 Odejście uczniów kl. VII do gimnazjum w Rudzińcu.
1999/2000 Zlikwidowanie Oddziału Filialnego SP w Taciszowie w Rzeczycach
Wykaz nazwisk
Sołtysi
1. p. Konopka
2. p. Hannewinkel
3. Jan Gołka
4. Ludwik Urbas
5. Paweł Nowara (senior)
6. Stefan Laczek
7. Józef Hadamek
8. Paweł Nowara (junior)
9. Henryk Kucharczyk
10. p.Witkowski lip. Witkowska
12 p Rużok
Proboszczowie
1932-41 ks. Jerzy Jonietz
1941 ks. Antoni Duczek
1946-47 ks. Malina
1947 o. Bolesław Wojtun (kapucyn)
1951-57 o. Henryk Rudzok (kamilianin)
1957 o.Paweł Bendkowski
1963 o. Henryk Rudzok
1965 o. Józef Wolnik
1969 o. Czesław Patoń
1972 o. Fryderyk Rużok
1974 o. Mieczysław Tymkowski
1977 o. Alfred Karch
1988 o. Bernard Wistuba
1989 o. Ernest Szleger
1995 o. Bernard Wistuba
Pradzieje rejonu Taciszowa
Na terenie rejonu gliwickiego, który obejmuje również Taciszów i okolice miały miejsce dwa zlodowacenia skandynawskie. Około 8000 lat p.n.e. na skutek ocieplania się klimatu lodowiec z obszaru Polski ustąpił. Nastąpiło to w środkowej epoce kamiennej- mezolicie. Nastał potem wilgotny i ciepły klimat, który sprzyjał rozwojowi osadnictwa.
W naszym rejonie odkryto wiele stanowisk mezolitycznych. Najstarsze ślady pobytu człowieka odkryto w Dzierżnie. Pochodzą one właśnie z epoki kamienia, z okresu mezolitycznego (około 7500 do 6200 lat p.n.e.), są one zaliczane do kultury komornickiej. Luźne znaleziska krzemienne okresu mezolitycznego odkryto również w Taciszowie, Rzeczycach, Pławniowicach. Znacznie uboższe są ślady osadnictwa neolitycznego. Pochodzą one z Dzierżna, Rzeczyc, Taciszowa, Pławniowic, Rudzińca i są to siekierki, toporki, radlice kamienne. Toporki wykonywano z twardych skał pochodzenia wulkanicznego. Z tego okresu pochodzą również fragmenty ceramiki, które odkryto w Gliwcach, Dzierżnie i Swibiu.
Na ślady kultur wczesnobrązowych na naszym terenie nie natrafiono.W rejonie Gliwic znaleziono liczne ślady osadnictwa łużyckiego (650 do 400 lat p.n.e.) znajdujące się w dolinie Kłodnicy i jej dopływów. Ślady osad otwartych odkryto w Gliwicach, Kamieńcu, Łanach Małych, Pławniowicach, Swibiu. Odkryto tam przeważnie ślady jam o charakterze gospodarczym rzadziej ziemianki.
W rejonie gliwickim prócz osad znaleziono kilka cmentarzysk kultury łużyckiej. Zmarłych grzebano wówczas w obrządku szkieletowym w pozycji na wznak oraz w obrządku ciałopalnym w formie popielnicowej i jamowej. Na te groby natrafiono w: Chechle, Gliwicach -Łabędach, Łanach Małych, Poniszowicach, Sierotach, Swibiu, Toszku. Większość tych grobów została zniszczona w czasie wybierania piasku oraz prac leśnych i budowlanych. W grobach szkieletowych znaleziono naczynia gliniane ozdoby z brązu, żelaza, ołowiu i gliny. W wyposażeniu grobów odkrytych na cmentarzysku w Ziemięcicach, natrafiono również na przedmioty, które wytwarzane były w Egipcie, Wschodnich Alpach i na Węgrzech. Dotarły one na nasz teren drogą handlu.
W pierwszych wiekach naszej ery nasze ziemie podlegały wpływom imperium rzymskiego. Wykopaliska z tego okresu potwierdzają zasiedlenie tych ziem przez ludność kultury przeworskiej. Ślady tej kultury odkryto na górze zamkowej w Toszku i w Starych Gliwicach w postaci fragmentów ceramiki i skorup.
O kontaktach miejscowej ludności z imperium rzymskim świadczą znalezione monety rzymskie. Natrafiono na nie w Pławniowicach (denar Faustyny), Gliwicach i w Toszku.
Następny okres pradziejów to okres wędrówek ludów. Z tego czasu nie ma materiałów w postaci wykopalisk.
Osadnictwo okresu wczesnego średniowiecza (VII – VIII wiek) możemy sobie wyobrazić na podstawie przebadanego grodziska obronnego w Kamieńcu. Osada ta otoczona była wałem poprzecznym, który bronił dostępu do grodziska z jednej łatwo dostępnej strony. Przed wałem znajdowała się fosa.
Wiadomości o tym jak wyglądał nasz rejon w drugiej fazie wczesnego średniowiecza (IX – XII wiek) dostarczyły wykopaliska z góry zamkowej w Toszku. Z przekazów średniowiecznych wiadomo, że Toszek był kasztelnią czyli miejscem administracji książęcej. Wcześniej istniał tam prawdopodobnie gród warowny. Oprócz Toszka ślady osadnictwa średniowiecznego występują prawie w całym regionie gliwickim. W wieku XIII ziemia gliwicka należała do piastów śląskich i nastąpił tutaj szybki rozwój gospodarczy.
W tym czasie na terenie ziemi gliwickiej powstawały grody i gródki obronne. Wykopaliska z Pławniowic położonych nieopodal Taciszowa wskazują na to, że powstał tutaj gród obronny na gruzach osady łużyckiej. Prawdopodobnie był to dwór rycerski należący do Markusa de Plawniowicz (wzmianka w dokumencie z 1364 roku).Gród ten umocniony był wałem kamienno- wapiennym szerokim u podstawy na około 4 metry. Mógł on pełnić rolę strażnicy dóbr rycerskich lub szlaku handlowego między Rudnem a Toszkiem. Grodzisko w Pławniowicach istniało od XIV do XVII wieku.
Poza grodem pławniowickim należy wymienić dziewięć innych potwierdzonych wykopaliskami. Należą do nich grodziska w: Chechle, Ciochowicach, Gliwicach – Łabędach (dwa grodziska), Kozłowie, Pniowie, Rudnie, Żernicy oraz w Widowie. Były to budowle drewniane. Należały do gródków stożkowych, które miały od 1.5 m. do 6 m. wysokości. Średnica ich wszystkich wynosiła przeciętnie od 25 m. do 30 m. przy nasadzie i 10 m. do 20 m. na majdanie, gdzie prawdopodobnie znajdowały się budynki o charakterze obronnym, zamieszkałe tylko w okresie niepokoju. Wszystkie te obiekty służyły mieszkańcom między XII a XV wiekiem, w okresie panowania książąt śląskich, w czasie wzmożonej ich działalności budowlanej.
W czasie prowadzenia prac wykopaliskowych na gródkach w Rudnie i Kozłowie natrafiono na znaczne ilości ceramiki toczonej na kole z polewami w różnych kolorach.
Gródek w Rudnie posiadał wieżę obronną wykonaną z drewna oraz drewniany wodociąg. Gródek w Kozłowie zawdzięcza swą nazwę rodowi Kozłowskich, którzy mieli tam swoją siedzibę.
Ważny dla rozwoju średniowiecznych miast w naszym rejonie ( Gliwice, Pyskowice) był rozwój dróg handlowych.
W XIII do XV wieku przez ziemię gliwicką przebiegały dwie drogi. Jedna z nich prowadziła z Opola do Krakowa i przebiegała przez Toszek, Pyskowice, Opole, Bytom.
To, że droga przebiegała przez Toszek mogło przyczynić się do powstania tam warownego ośrodka, gdzie chronili się kupcy. Z tych samych względów mogły także powstać Pławniowice, sąsiadujące obecnie z Taciszowem
Ważną rolę w pradziejach naszego regionu odegrało to, że położony jest na przedpolu Bramy Morawskiej.
Pierwsze ludy z południa przybyły już w paleolicie i mezolicie. Następnie w neolicie przybyły nowe gromady ludzkie przynosząc ze sobą umiejętność uprawy roślin i hodowli zwierząt.
Szlak prowadzący z południa przez Bramę Morawską i Śląsk na północ mógł być szlakiem bursztynowym lub jego odnogą. Tą drogą prawdopodobnie docierały wpływy kultury Europy południowej. To miało wpływ na pradzieje i historię średniowieczną rejonu Taciszowa i najbliższych okolic.
Jak z tego wynika historia naszego regionu była niezwykle bogata.
Początki wsi
Taciszów leży na obszarze zamieszkiwanym od wczesnego średniowiecza przez ludność górnośląską. Jest to rejon pogranicza zasiedlanego od zachodu przez plemiona Opolan, a od wschodu- Górzan. Nazwę swą Górzanie wywodzą od gór, czyli kopalń (pierwsze kopalnie rudy powstały w Tatrach!). W XIII wieku rejon Taciszowa należał do Księstwa Bytomskiego, powstałego z podziału Księstwa Opolskiego, a obejmującego Gliwice, Bytom, Koźle, Toszek, Pyskowice i Siewierz. W 1312 roku po śmierci Kazimierza II- pana na Bytomiu, Głogówku i Koźlu, teren ten wszedł na krótko do obszaru Księstwa Gliwickiego obejmującego Gliwice i ziemię gliwicką Toszek, Pyskowice i Ujazd. Pierwszym władcą księstwa był Ziemowit (syn Kazimierza II). Potem przejęli je książęta cieszyńscy, a w XV wieku- opolscy.
W publikacji „Inwentaryzacja krajoznawcza województwa katowickiego” z 1990 roku czytamy, że Taciszów to „ wieś lokowana w 1305 roku.” Biorąc pod uwagę tę datę, można sądzić, że wieś mogła powstać jako osada leśna w miejscu wcześniejszego osadnictwa ze środkowej epoki kamienia. Prowadzona w XIII i XIV wieku, a zapoczątkowana przez Henryka Brodatego, akcja kolonizacyjna obszarów leśnych połączona z rozwojem eksploatacji surowców mineralnych sprawiła, że uzyskała ona samodzielność prawną i możliwość rozwoju jako wieś. Początkowo mogła być lokowana na prawie polskim, a w połowie XIII wieku przeniesiona na prawo niemieckie.
Osadnictwo na prawie niemieckim dotyczyło zarówno ludności rodzimej jak i obcego pochodzenia. J. Horwat („Lokacja Gliwic”) pisze, że już od XII wieku na Dolny, a następnie Górny Śląsk podążali „ przybysze z Miśni, Turyngii, Łużyc, a także z terenów położonych bardziej na zachód. W okresie późniejszym zasadźcami byli ludzie miejscowi, pochodzący przede wszystkim ze Śląska.” Osadnictwem zajmowali się książęta, biskupi, właściciele ziemi, oraz klasztory . Należało znaleźć odpowiednich ludzi, którzy zajęli się lokacją wsi czy miasta. Taką osobą był zasadźca (lokator). Zajmował się on na podstawie umowy z panem feudalnym werbunkiem osadników i lokacją wsi na jego ziemi. Zwykle zostawał sołtysem lub wójtem. Otrzymywał co najmniej dwa łany wolne od czynszu (łan frankoński to około 25 ha), prawo rybołówstwa, łowów, utrzymywania karczmy. Sprawował także niższe sądownictwo, powołując z mieszkańców tak zwaną ławę. Ponadto zobowiązany był do służby wojskowej w orszaku pańskim. Jak dowodzi M. Kaganiec w artykule „Pieczęcie gmin powiatu gliwickiego” niewykluczone, że już w XIV wieku sołtys posługiwał się pieczęcią wiejską. Pieczęci używano, do zamykania korespondencji, dokumentów, w zależności o potrzeb stosując lak lub tusz. Takie pieczęcie były świadectwem istnienia samorządu wiejskiego. Charakterystycznym dla nich było godło, które przedstawiało najczęściej motyw z życia wsi.
W przypadku Taciszowa zasadźcą mogła być osoba rekrutująca się z drobnego rycerstwa z któregoś z pobliskich gródków, mógł to być przybysz z zachodu lub miejscowy osadnik zamierzający znaleźć tu dogodne warunki dla lokalizacji kuźnicy Zasadźca- sołtys, jeśli już wtedy posługiwał się pieczęcią posiadała ona motyw, powtarzający się na pieczęciach z różnego okresu. Jest nim kowal poruszający młot kuźniczy. Poniżej przedstawiamy dane dotyczące tych pieczęci: -lata 1853-1879: średnica pieczęci 25 mm, godło jw. -lata 1877-1907: średnica pieczęci 28 mm, godło jw.
Niestety, brak jest danych o wyglądzie godła pieczęci, choć jego motyw ma swoje uzasadnienie w historii wsi. Biorąc pod uwagę, że kowal z godła porusza młot kuźniczy, należy sądzić, że robi to samodzielnie, gdyż nie zna jeszcze koła wodnego, które może poruszać młot. Godło pochodzi więc zapewne z okresu przed wprowadzeniem tego udogodnienia. Ponieważ historycy datują początek napędów wodnych w Polsce na przełom XII -XIII wieku (w okolicach Tarnowskich Gór w 1394 roku została założona dymarka z napędem wodnym), można sądzić, że ów kowal z herbu pochodzi właśnie z tego okresu.
Skoro godło ma tak stary rodowód, warto by go odtworzyć. Mogłoby się stać na nowo herbem Taciszowa. Chciałybyśmy, aby uczniowie naszej szkoły po zapoznaniu się z treścią niniejszej monografii (zwłaszcza rozdziału „Fryszerki”) przystąpili do konkursu, którego celem będzie sporządzenie wyobrażonego wizerunku herbu Taciszowa.
Nie ma pewności, czy nazwa wsi wywodzi się od słów: „ta cisza”, często używanych przez jej założycieli w związku z budzącym ich zachwyt spokojem, jaki tu miał panować i ciszą, która ich urzekła (tak wyjaśnia pochodzenie nazwy o. A. Karch), czy też jest to nazwa odimienna (od imienia lub zajęcia założyciela wsi), jak nazwy większości wsi w naszej gminie.
Poniżej przedstawiamy wyobrażony herb Taciszowa wykonany przez uczennicę klasy VI Agnieszkę Ochab.
RYS.1. Wyobrazony herb Taciszowa.
Stan chłopski. Uwłaszczenie
W późnym średniowieczu na wsiach dominował stan chłopski. Mimo dwoistości prawa (polskiego i niemieckiego) chłopów zamieszkujących wsie śląskie uważa się za należących do jednolitego stanu chłopskiego. Chłopi mieli prawo do nadziału ziemi (z obowiązkiem oddawania z niej świadczeń), swobody osobistej i wspomnianego wcześniej samorządu wiejskiego oraz specyficznego sądownictwa. Ta sytuacja trwała do XVI wieku, kiedy to chłopi pozbawieni zostali wolności osobistej. Od tej pory związani byli ekonomicznie z folwarkiem szlacheckim- mieli zakaz opuszczania wsi bez zgody właściciela.
Konieczność świadczeń na rzecz panów feudalnych i uciążliwe przepisy prawne sprawiły, że chłopi zaczęli brać udział w buntach. W 1765 roku takie bunty chłopskie objęły między innymi powiat gliwicko- toszecki, a w 1794 roku wsie górnośląskie ogarnęła prawdziwa fala rozruchów. W 1799 roku bunty objęły ponownie powiat gliwicko- toszecki. W tym czasie (1783) Taciszów posiadał folwark, ale nie wiadomo, czy chłopi pańszczyźniani wszczynali tu jakieś bunty.
Zasadnicze zmiany w sytuacji chłopów zapoczątkowane zostały opublikowaniem przez władze pruskie edyktów uwłaszczeniowych. Pierwszy z nich pochodził z roku 1807. Znosił on poddaństwo osobiste w dobrach państwowych. Na mocy kolejnych zarządzeń z 1809 i 1810 roku zajęto się komasacją gruntów i uwłaszczeniem. Kolejny akt dotyczył dóbr prywatnych, ale nie obejmował wszystkich kategorii gospodarstw. Rozszerzenie przepisów uwłaszczeniowych o kolejne kategorie następowało w późniejszym terminie (gospodarstwa służby folwarcznej doczekały się uwłaszczenia dopiero w 1850 roku). Kolejna ustawa znosiła obowiązujący uprzednio obowiązek spłaty odszkodowań właścicielom ziemskim na rzecz spłaty do tzw. banku rentowego.
Uwłaszczenie chłopów następowało stopniowo. Do 1846 roku objęło około 17% gospodarstw Górnego Śląska, w latach 1851- 54 – ponad połowę. Na wsiach zaczęły przeważać gospodarstwa poniżej 2 ha. Gospodarstwa duże (ponad 20 ha) stanowiące 2,5% gospodarstw zajmowały około połowy powierzchni gruntów. Ostateczny termin składania wniosków o uwłaszczenie określono na 1858 rok. Gospodarstwa, które nie złożyły wniosku w terminie, czekała utrata prawa do uwłaszczenia i przyłączenie do gruntów folwarcznych.
Robotnicy na wsi?
W wyniku uwłaszczenia następowała więc pauperyzacja chłopów (ubożenie) i rozwarstwienie ludności wiejskiej. Sytuację materialną chłopów pogorszyła istniejąca na Śląsku w latach 1846- 47 klęska głodu. Spowodowana ona była chorobą ziemniaczaną. Głód i drożyzna wywołały epidemie tyfusu głodowego. Ludność spożywała nawet korę drzewną korzenie i słomę, które dodawano do zbóż chlebowych. Stopień śmiertelności wynosił w niektórych powiatach nawet 20%.
Część spauperyzowanych chłopów i rzemieślników wiejskich (produkujących towary na własne potrzeby lub częściowo z przeznaczeniem na zbyt) zaczęła szukać pracy poza rolnictwem. Ze względu na budowę linii kolejowej przebiegającej w odległości 2 kilometry od Taciszowa niektórzy mieszkańcy znaleźli zatrudnienie przy pracach przygotowawczych do budowy kolei, a następnie na kolei. Mieszkańcy Taciszowa i okolic pracowali także jako robotnicy w miejscowych zakładach produkcyjnych – cegielni i kuźnicy, które istniały w naszej wsi jeszcze na początku XX wieku lub jako przewoźnicy transportowali towary Kanałem Kłodnickim, który przebiegał przez Taciszów. Do przewozu używano barek, które, płynąc z prądem, były ciągnięte przez przewoźników, zaś pod prąd- przez konie. W przeciwieństwie do innych regionów Polski , będących wówczas pod zaborami, na Śląsku notowano także wyjazdy mieszkańców wsi do pobliskich miast celem zarobkowania, a także wyjazdy w głąb Niemiec.
Wymienione czynniki wpłynęły na to, że pod koniec XIX wieku w Taciszowie mieszkali chłopi, rzemieślnicy i robotnicy. Osobną grupę stanowili chłopi zatrudnieni na stałe w majątkach ziemskich , a także pracujący w nich sezonowo przy pracach polowych
Zdjecie 1. Wnętrze kuzni z poczatku xx wieku
Fryszerki
Jan Wojciech Głąb w swojej publikacji „Przyczynek do historii hutnictwa w Gliwickiem” pisze o Taciszowie, powołując się na autorów niemieckich, których nazwiska tu pominiemy, w ten sposób: „ W 1740 (…) istnieją tu dwie dymarki (…), w roku 1789 były tu już dwie fryszerki. W roku 1827 produkcja dwóch fryszerek „pod jednym dachem” wynosiła 2750 cnt żelaza sztabowego, przy zatrudnieniu 14 robotników. (…) W 1846 roku nie wymienia się tu czynnych fryszerek, a archiwalia roku 1860 dowodzą że istniały wtedy 4 fryszerki. W roku 1875 rozebrano 2 fryszerki.”
Uzupełnienie tych informacji zawarte jest w artykule Stefana Łysiaka „Rejestr zakładów hutniczych na Górnym Śląsku w połowie XIX wieku, w którym czytamy, że w Taciszowie istniał urząd hutniczy, któremu były podległe huty:
• Bycina nad Paczynką u ujścia do Kłodnicy (wielki piec)
• Taciszów nad Kłodnicą (4 fryszerki, Huta Korb, urządzenie do cięcia żelaza, od roku nieczynne)
• Rzeczyce (2 fryszerki).
Właścicielem wspomnianego urzędu hutniczego, który podległy był Departamentowi Hutniczemu w Bycinie, był książę Hugo v. Hohenlohe- Ohringen ze Sławięcic. Książę posiadał w sumie : „4 wielkie piece opalane węglem drzewnym, 2 wielkie piece koksowe, 26 fryszerek,
7 walcowni. Administracja tych hut podzielona była na
3 departamenty hutnicze z siedzibą w Sławięcicach, Szumiradzie i Bycinie, a każdy departament dzielił się na kilka urzędów hutniczych (Hiittenamt)”.
Warto się zastanowić, skąd wzięła się umiejętność wytapiania żelaza wśród mieszkańców Taciszowa i okolic
i dlaczego na tych ziemiach było to tak popularne zajęcie. Walenty Roździeński- piewca polskich kuźnic, czyli zakładów produkujących żelazo, zapewnia, jak pisze A. Bocheński, że kuźnicy pochodzili z Miśni:
„ Z tejże ziemi myszyńskiej, do Śląska w te strony.
Żelazny i miedziany kunszt jest przyniesiony,
Przez niektóre wędrowne niemieckie kuźniki,
Mistrzowie w tym obojgu dziele rzemieślnika. )
Ze Śląska potym do Polski zaś żelazne dzieło
Przez niejakie Mysznary przyniesione było”. Badacze kunsztu kuźniczego znaleźli rzeczywiście rody, których przodkowie o podanych nazwiskach zajmowali się tą trudną sztuką. W rejonie naszej wsi takie nazwiska nie są raczej znane, co nie przeszkadzało powstaniu na tym terenie szeregu kuźnic w różnych okresach czasu. W obecnej gminie Rudziniec dawne kuźnice znajdowały się: w Bycinie, Chechle, Pławniowicach, Poniszowicach, Rzeczycach, Rudzińcu i Taciszowie. Nazwy miejscowości: Rudziniec, Rudno wykazują związek z występowaniem i wydobywaniem na tych terenach rud darniowych. D. Recław podaje natomiast, że zakładaniem fryszerek i budową licznych kuźni najpierw w rejonie Małej Panwi, a potem na sąsiednich terenach zajmowali się także w XVII i XVIII wieku Collonowie, którzy osiadłszy na Śląsku w pobliskim Toszku, przyczynili się do rozwoju hutnictwa na tym terenie. Inwestowaniem w hutnictwo zajmowali się również Ballestremowie z oddalonych o 5 kilometrów od Taciszowa Pławniowic.
Występowanie rud darniowych było jednym z czynników lokalizacji kuźnic. W gminie Rudziniec znane były złoża słabych gatunkowo rud zwanych „żeleziokami brunatnymi” (limonitów). Posiadały one jedynie do 30% zawartości żelaza, ale ich wydobycie było dogodne. Występowały płytko pod powierzchnią ziemi w okolicach wsi. Ich wydobyciem zajmowali się rudnicy, czyli kopacze.
Paliwem w piecach fryszerskich było drewno, na którego brak w okolicach naszej wsi nie narzekano. Porastające słabe gleby pseudobielicowe i brunatne lasy mieszane były dobrym materiałem do produkcji węgla drzewnego. Nie wiadomo dokładnie, na co wskazuje J. W. Głąb, kiedy zaczęto stosować węgiel drzewny jako paliwo (znane są jego inne zastosowania), ale wiadomo, że stanowił on doskonałe paliwo w procesach hutniczych. Drzewa ścinano, a następnie węgielnicy zwani kurzaczami zajmowali się jego wypalaniem w mielerzach, czyli kurzeniem (nazwa przysiółka w Rudzińcu: Kurzyna!) .Mielerze były rodzajem stosów, na których misternie układano kawałki drewna, następnie je podpalano i powoli prażono przy niewielkim dostępie powietrza (rysunek poniżej). Sposób układania mielerzy różnił się w szczegółach, jeśli chodzi o różne rejony Śląska. L. Dubiel (Mielerze i kurzocy…”) podkreśla, opierając się na wynikach badań powierzchniowych prowadzonych w 1964 roku w Taciszowie i okolicy oraz dotychczasowych publikacjach dotyczących tego tematu, że w okolicach „Kuźniczki koło Sośnicowic, Taciszowa i Pławniowic” występowały nieco inne odmiany mielerzy, niż w okolicy. „Zasadnicza część mielerza, którą jest pionowy kanał wietrzny, miała konstrukcję szkieletową. Określano go nazwą czeluście lub komin. Drewno przeznaczone do zwęglania układano stożkowato w kilka pięter, stąd rozmiary mielerzy były różne. Ogacano mielerz darnią okładaną następnie mokrym, zmieszanym z gliniastą ziemią piaskiem. Ogień zakładano od góry, wprowadzając go w dół do kanału mielerza.” Warto dodać, że jedna kuźnica zużywała rocznie około 1500 m3 drewna, co równało się wycięciu 2,5 ha lasów.
Fryszerki budowano nad rzekami, co gwarantowało dostęp wody. W Taciszowie jedna fryszerka znajdowała się prawdopodobnie nad Kłodnicą druga- nad jej odnogą. Należy pamiętać, że jeszcze w XIX wieku Kłodnica uważana była za „dziką rzekę”, która wylewała często i zatapiała okoliczne obszary oraz zmieniała swoje koryto. Dlatego ją uregulowano. Woda w sąsiedztwie kuźnicy potrzebna była do tego, aby poruszać koła wodne. Te z kolei poruszały miechy i młot kuźniczy. Miechy dostarczały powietrza koniecznego do procesu świeżenia. Dla sprawniejszego działania kół wodnych w sąsiedztwie kuźnic często budowano zalew (staw kuźniczy), który zapewniał stały zapas i dopływ wody.
Ważnym czynnikiem lokalizacyjnym kuźnic było sąsiedztwo ośrodków miejskich, co gwarantowało zbyt towarów. Taciszów leży w pobliżu takich miast jak: Gliwice, Pyskowice, Strzelce Opolskie, Toszek i Opole. W późniejszym czasie istotna dla zbytu towarów mogła okazać się budowa Kanału Kłodnickiego, który przebiegał przez naszą wieś oraz linii kolejowej- 2 km od wsi.
Fryszerki pojawiły się w XVII i XVIII wieku. Jeśli przyjąć, że fryszerki taciszowskie powstały w miejscu dawnych dymarek, te mogły być czynnikiem lokalizacyjnym wsi (lokalizacja w 1305 r., kowal poruszający młotem kuźniczym w herbie). Jeśli natomiast ich powstanie było późniejsze, mogło ono być odpowiedzią na rosnące zapotrzebowanie na produkcję broni w związku z prowadzonymi wojnami (wojna trzydziestoletnia 1618- 1648, wojny ze Szwedami 1655- 1660). Trzeba zauważyć, że produkcja żelaza w dymarkach nie dawała możliwości wykorzystania go do produkcji broni, gdyż takie żelazo było słabej jakości.
Taką możliwość stwarzała dopiero produkcja żelaza w wielkich piecach i fryszerkach. Wielki piec przechodził jednak etapy ewolucji. Już na początku XIX wieku zastosowano w nim sztuczny dmuch powietrza, nagrzewanie, a także lepiej wykorzystywano gaz wielkopiecowy. Produkt wielkiego pieca-surówka nadawała się jednak tylko na odlewy ze względu na znaczną kruchość. Dlatego przetapiano ją powtórnie w piecach fryszerskich.
Fryszerka jest to rodzaj pieca hutniczego opalanego węglem drzewnym. Jego nazwa pochodzi od niemieckiego „frischen”- świeżyć, czyli przetapiać ponownie produkt wytopu (zastygłą surówkę) w płomieniach węgla drzewnego przy dmuchaniu powietrza. W wysokiej temperaturze pierwiastki towarzyszące łatwiej ulatniały się i powstawał metal zbliżony do czystego żelaza. Był to proces świeżenia.
Wyższość fryszerek nad starszego typu piecami- dymarkami polegała więc na tym, że w dymarkach żelazo nie było topione do stanu płynnego, lecz wyciągano je w postaci gąbczastej masy, mieszaniny grudek żelaza z rozmiękczonym żużlem, potem zaraz w tę masę uderzano młotem kuźniczym, aby oddzielić żużel od żelaza. Część żelaza pozostawało jednak w żużlu. Do fryszerek, które wyglądem przypominały dymarki, wprowadzano zastygłą surówkę, stopioną uprzednio w wielkim piecu do stanu płynnego, aby ponownie ją nagrzać. Podczas nagrzewania do około 1300 stopni węgiel zawarty w surówce spalał się i powstawała elastyczna masa, nadająca się do obróbki młotem. W ten sposób otrzymywano produkt pozbawiony zanieczyszczeń oraz nadający się do dalszej przeróbki dzięki swojej elastyczności.
Miejsce, w którym stała kuźnica, było jednocześnie zakładem produkcyjnym i domem. Można uznać, że jednym z miejsc, w których znajdowała się kuźnica jest obecna Kadawa, drugim- ludwisarnia. O. A. Karch w „Kronice Taciszowa” pisze o napotkaniu w ziemi naprzeciw dzwonnicy „resztek odlewów rudy żelaznej”, o zasypanym moście na nieistniejącej odnodze Kłodnicy przed wejściem do ludwisarni oraz „nieudanych wytopach” w pobliżu Zakładu Utylizacji (Kadawy). Jeśli przyjąć, że obie kuźnice były własnością jednej osoby (zakłady mogły się uzupełniać w produkcji), zabudowania mieszkalne właściciela mogły się więc znajdować w miejscu obecnego kościoła, przebudowanego ze starej stodoły i zabudowań gospodarczych p. Pordzika (tabela- „Z kroniki…), zaś kuźnica- w miejscu obecnej ludwisarni, po przeciwnej stronie drogi. Drogę zbudowano dopiero w 1905 roku, już po pożarze karczmy na terenie posiadłości p. Pordzika.
Wygląd zabudowań kuźnicy taciszowskiej można sobie wyobrazić na podstawie wyglądu obiektów podobnego typu, na przykład Kuźnicy Boguckiej w Katowicach, której prawdopodobny wygląd odtworzył A. Plewako (schemat poniżej).
Kuźnica to zespół kilku odrębnych budynków: -budynek, w którym znajdowały się dwa piece: dymarka wysoka tzw. wielki piec i współpracująca z nią fryszerka -podobna do dymarki, ale niższa oraz młot kuźniczy (wymiary tego budynku w Kuźnicy Boguckiej wynoszą: 32m x 12m x 6m)
– szopa na węgiel drzewny („węgielnica”, „wangielnia”) usytuowana na zapleczu tego budynku
– szopa na tłuczkę i płuczkę rudy (o ile rudę płukano), usytuowana po drugiej stronie kanału wałowego i dlatego połączona mostem z budynkiem głównym
– ognisko do prażenia rudy usytuowane na wolnym powietrzu
– szopa do przechowywania rudy.
Mistrz kuźniczy, czyli ówczesny hutnik zatrudniał w swoim zakładzie robotników najemnych (rzemieślników). Najczęściej oprócz pracy otrzymywali oni kawałek pola imieszkanie. Właściciel kuźnicy był osobą powszechnie szanowaną. Zawierał z właścicielami ziemskimi układ, na mocy którego użytkował odpowiedni teren. W zamian za to wnosił opłatę roczną a także datek w postaci swoich wyrobów.
Fryszerki były piecami, którymi zainteresowanie minęło w związku z pojawieniem się wielkich pieców opalanych węglem kamiennym, a także koksem. Pierwszy w Europie wielki piec opalany koksem został zainstalowany w Gliwicach w 1796 roku. Istniejące fryszerki zaczęły więc upadać, zaś nowe zakłady hutnicze zaczęto lokalizować bliżej źródeł nowej energii- węgla. Pewnie ze względu na stosunkowo niewielką odległość od kopalń węgla, połączenie wsi koleją i kanałem z sąsiednimi rejonami, taciszowskie fryszerki działały jeszcze na początku XX wieku. Później w miejscu kuźnic powstały tartaki, które wykorzystywały istniejące urządzenia.
Rys. 2. Wydobywanie rudy kołowrotem ręcznym.
Źródło: Bocheński A.:
Rys. 3. Górnośląski hutnik-sztych z XIX w.
Źródło: Popiołek K.: Historia Śląska od pradziejów
do 1945 roku. Katowice 1972.
Rys. 3h Przygotowywanie węgla drzewnego w mielerzach
A. Przygotowywanie dołu do kurzenia węgla drzewnego
w XVI wieku.
B. Mielerze.
C. Układ typowego mielerza do wypalania
węgla drzewnego.
Źródło: Bocheński A.:Przemysł polski w dawnych
wiekach .Warszawa 1984
przygotowanie dołu do kurzenia wegla drzewnego
w XVI wieku
Mielerze
Układ typowego mielerza do wypalania
węgla drzewnego
Rys 4. Fryszerki
A. Fryszerka- pierwszy piec do otrzymywania
żelaza z surówki wielkopiecowej.
B. Ognisko fryszerskie.
Źródło: Bocheński A.: Przemysł polski w dawnych wiekach. Warszawa 1984.
Fryszerka- pierwszy piec do otrzymywania
żelaza z surówki wielkopiecowej
Ognisko fryszerskie
1-wegiel drzewny. 2-szczypce. 3-surówka.
4-miech. 5-stal
Rys.5. kuźnica w Taciszowie
(próba rekonstrukcji wygladu na podstawie
analogii do innych kuźnic)
Rys. 5a. Przekrój podłużny budynku głównego
kuźnicy od lewej :młot kuźniczy, fryszerka,
wielki piec (dymarka wysoka).
Cykl produkcyjny: wielki piec-fryszerka -młot kuźniczy
Plan budynku głównego kuźnicy
Od lewej (na zewnątrz budynku ):
koło wodne nasiębierne poruszające młot kuźniczy,
Most łączący budynek główny z szopą na tłuczkę i płuczkę rudy, koła poruszające miechy.Przybudówka do budynku głównego :szopa na węgiel drzewny.
źródło :Oprac. Własne na podstawie –Plewako A.: Działalność Kuźnicy Boguckiej w katowicach. Katowice 1981
Kanał Kłodnicki
Budowa kanału łączącego Gliwice z Koźlem miała w XVIII wieku duże znaczenie gospodarcze. Głównym celem tego przedsięwzięcia było zaopatrzenie Berlina w tani węgiel. Obliczenia wstępne wykazały, że „pozwoliłoby to na obniżenie ceny węgla na rynku w Berlinie
0 około 6% w stosunku do ceny węgla sprowadzanego z Anglii” (J. Schmidt).
Wstępny projekt budowy Kanału Kłodnickiego przedstawiono w 1789 roku. „Przewidywano budowę kanału z Gliwic do Koźla o długości 46 kilometrów, o różnicy poziomu wód 49,2 m ze śluzami o długości 35,3 m, szerokości 4,08 m i 0,9 m głębokości, to jest dla nieco większych barek niż te, które wówczas kursowały po Odrze o nośności 27,5 t.”(jw.). Budowa rozpoczęła się jednak dopiero w 1792 roku, to jest trzy lata po zgłoszeniu projektu. Podczas pracy wystąpiły opóźnienia, które spowodowane były między innymi: – trudnościami finansowymi -działaniami wojennymi
-wylewami Kłodnicy (np. w 1803 roku powódź zniszczyła wszystkie prace).
O. A. Karch w „Kronice Taciszowa” podaje, że przez naszą wieś „koryto kanału przechodziło pięć metrów od obecnego skrzydła klasztoru, a domem rodziny Lipp”. Obecnie widoczne jest zagłębienie pojego korycie na linii „poniżej domów: Tomiczny- Langer- Sonnek”. Następnie dodaje, że „prace zakończono w 1803 roku”. Autor artykułu „Dzieje Kanału Kłodnickiego” J.Schmidt uzupełnia, że Jesienią 1803 roku kanał był gotowy od Odry do Rzeczyc”.
Następnie rozpoczęto prace przy śluzach. W roku 1806 kanał był czynny aż do Łabęd
1 20 lipca tego roku popłynęła nim pierwsza barka do Wrocławia. Kanał oddano częściowo do użytku w 1822 roku. Miał 45,7 kilometrów długości. Nie przedłużono go do Wisły, jak pierwotnie planowano, za to rozpoczęto przedłużenie do Zabrza- bezpośrednio do sztolni kopalni „Królowa Luiza”. Odcinek ten zasypano jednak już w 1916 roku. Kanał dzielił się na trzy odcinki nawigacyjne:
1) podziemne sztolnie- na powierzchnię koło wsi Zabrze
2) Zabrze- huta w Gliwicach
3) huta w Gliwicach- Łabędy- Czerwionka- Rzeczyce- Pławniowice- Sławięcice- Blachownia-Miedziarska Huta- Lenartowice- Kędzierzyn- Odra.
Już w okresie, kiedy kanał zaczął funkcjonować, budził powszechne zainteresowanie i traktowany był jako osobliwość konstrukcyjna. Ciekawą rzeczą było to, że prowadził bezpośrednio z kopalni, skąd ładowano z wózków węgiel na składy w porcie, następnie na barki, a potem przeładowywano go jeszcze kilkakrotnie, zanim dopłynął do miejsca przeznaczenia. Aby uruchomić kanał, musiano wybudować 31 mostów i 18 śluz. Nie miał jednakowej szerokości na całej długości: „od Odry do Taciszowa- 42 stopy, stąd do huty w Gliwicach-36 stóp, a dalej- tylko 30″(jw.). Ciekawa rzeczą były też pale na nabrzeżach, od których można było się odpychać (do 1901 roku barki ciągnęli ludzie!). Niedługo po otwarciu kanału rozpoczęły się prace przy jego pogłębianiu i poszerzaniu. Wpłynęło to zapewne na fakt, że pod koniec XIX wieku rozpoczęto próby związane z zastosowaniem parowców ciągnących barki („Klodnitz”, „Adler”).
Na początku XX wieku problemem ważniejszym od eksploatacji kanału stała się regulacja Kłodnicy, która, wylewając, przynosiła znaczne straty na terenach leżących w jej dolinie. Tymczasem wzrastało zanieczyszczenie wód kanału, który oprócz gospodarczego miał też znaczenie rekreacyjne (lodowiska, kąpielisko, trasy spacerowe, zawody sportowe). „Ostatnie wielkie zawody na starym kanale pomiędzy XIII a XVI śluzą od Taciszowa do Łabęd odbyły siew 1933 roku. Ścigano się na dwóch dystansach- 10,8 km oraz 3 km. Na dłuższej trasie dodatkową przeszkodą było przenoszenie kajaków wokół dwóch śluz” (jw.).Sytuacja tego szlaku wodnego skomplikowała się po I wojnie światowej, kiedy Śląsk podzielono między Polskę i Niemcy. Znaczenie tego regionu dla Niemiec zmalało, jednak rozważano rozbudowę kolei i nowoczesnych dróg wodnych na terenie przydzielonym Niemcom. Warunkiem zapewnienia stałego zapasu wody była budowa zbiorników wodnych, min. w Otmuchowie, Dzierżnie. Planowano ostateczne zasypanie koryta Kanału Kłodnickiego i budowę nowego kanału, który miał łączyć Odrę z Dunajem, a odcinek do Gliwic miał stanowić jego początek. Plan ten w niedługim czasie został zmieniony.
Budowa, śluzy nowego kanału
Zdjęcie 2.. Źródło-A. Karch: Kronika Taciszowa
Wstępne prace przy budowie nowego kanału rozpoczęto w 1933 roku. W 1938 roku przy ujściu Dramy do Kłodnicy powstały dwa zbiorniki I i II o powierzchni zalewu 1,4 km i pojemności około 10 min xn , które posłużyły do zasilania nowego kanału, który miał nosić imię Adolfa Hitlera. Oficjalnie do użytku oddano go w 1939 roku, zaś wskutek katastrofy na śluzie w Dzierżnie faktyczne oddanie go do eksploatacji nastąpiło później: w 1941 roku. Kanał ma 40 km długości. Zbudowano na nim 6 śluz: w Kłodnicy, Nowej Wsi, Sławięcicach, Rudzińcu, Dzierżnie, Łabędach. Kanał Gliwicki prowadzi w odległości około 1 kilometra od przebiegającego wcześniej przez naszą wieś Kanału Kłodnickiego. Przecina drogę prowadzącą do Byciny.
Budowa linii kolejowej przez Taciszów
„Rokiem przełomowym dla Taciszowa był rok 1841. Rozpoczęto wtedy na wymierzonym trakcie karczowanie lasu. Zarządzeniem cesarskim postanowiono zbudować kolej żelazną, której trasa miała przebiegać dwa kilometry od wioski”- tak o tym ważnym dla wsi wydarzeniu pisze w „Kronice Taciszowa o. A. Karch. Z lektury „Geografii transportu Polski” T. Lijewskiego wynika, że podobne prace rozpoczęto wówczas we wszystkich trzech zaborach, z tym, że w zaborze pruskim, w którym znajdował się Taciszów, posuwały się one najszybciej. Linia kolejowa prowadzona przez Taciszów była odcinkiem pierwszej linii kolejowej prowadzącej z Wrocławia w kierunku Zagłębia Górnośląskiego. Odcinek z Wrocławia do Oławy, a następnie do Brzegu, uruchomiono w 1842 roku. W 1843 roku przedłużono go do Opola, a w 1845 roku- do Gliwic. Ponieważ Taciszów leży na odcinku Opole- Gliwice, odcinek do naszej wsi uruchomiono zapewne między rokiem 1843 a 1845. Zgadzałoby się to z faktami podanymi w „Kronice Taciszowa”, gdyż przygotowania do budowy kolei musiały się rozpocząć wcześniej.
Na poniższej mapce ( T. Lijewski), przedstawione są najstarsze linie kolejowe w Polsce, w tym przebiegająca przez Taciszów. Kolej ta została zelektryfikowana w 1962 roku.
Rys.6.Pierwsza lokomotywa na Śląsku (1841)
Źródło –Popiołek .:Historia Śląska od pradziejów do 1945 roku Katowice 1972
Cegielnia
„Pomiędzy obecnym jeziorem a boiskiem stała cegielnia. Właścicielem jej była rodzina Pordzik. Cegielnia posiadała dwa kominy. Dnia 4 lipca 1928 roku, jak podawała gazeta, tornado przewróciło swą siłą większy komin, który później odbudowano. Wywracający się podczas burzy większy komin zabił pracownika cegielni. Komin ten został w 1955 roku wysadzony w powietrze przez saperów”- takie informacje o taciszowskiej cegielni podaje O. A. Karch w „Kronice Taciszowa”. O zakładzie tym można przeczytać także, choć są to opowieści „na wesoło” w książce D. Simonides „Kumotry diobła”. Znajduje się tam taki fragment (teksty są pisane gwarą): „W Taciszowie była cegielnia słowno na cało Polska (…), a było tam dwóch palaczy. Jeden jak w nocy pilnowoł pieca, to ino rzykoł (…). Tyn drugi to był kowol. Stypa się nazywoł. (…) Jak przyszło dwanoście w nocy, to z daleka slyszoł, jak za dźwierzami coś napoczło chrupać po schodach (…). Przeszoł kole pieca i poszoł dali…” Idąc tropem tych informacji, można sądzić, że cegielnia była rzeczywiście dość znanym zakładem produkujący cegły, tym bardziej, że w „Kronice Taciszowa można przeczytać, iż „barkami i łodziami transportowano cegłę do Koźla, Opola, Wrocławia i do wielu innych miast i wiosek”.
Brak jest informacji o tym, jaki rodzaj cegły produkowano. Ponieważ w pobliżu był dostęp do piasku (wał wydm) i wapienia (skamieniałości przewodnie z ery mezozoicznej zachowane w wapieniach), można sądzić, że produkowano tu cegłę, do produkcji której wykorzystuje się piasek i wapno palone. W czasie mieszania składników doprowadza się parę wodną, która powoduje gaszenie wapna. Po uformowaniu cegieł umieszcza się je w autoklawie, czyli szczelnie zamykanym kotle do ogrzewania pod wysokim ciśnieniem, a następnie poddaje działaniu pary wodnej. Taki proces produkcyjny tłumaczyłby istnienie do chwili obecnej zagłębienia w pobliżu ruin cegielni, które mogło służyć do gaszenia wapna oraz wspomnianego w opowieści pieca (może kotła?).
Zdjęcie 3. Pracownicy cegielni Źródło: A. Karch: Kronika Taciszowa.
Inny rodzaj cegły, do którego konieczna jest glina (także dostępna w okolicy), piasek i łatwo topliwe łupki, też mógł być tu produkowany z uwagi na istnienie wspomnianych dwóch kominów. Otóż do produkcji tzw. cegły ceramicznej konieczna jest wysoka temperatura dochodząca do 850-950 C, w której po wymieszaniu surowców, nawilżeniu, uformowaniu cegieł i wysuszeniu ich następuje proces
Pracownicy Cegielni, których zadaniem
było ciągnienie barki z prądem wody
Pomnik poległych w I wojnie światowej
W Taciszowie na skrzyżowaniu ulic Gliwice- Pławniowice- Bycina stał pomnik ku czci poległych taciszowian- sportowców, którzy zginęli w I wojnie światowej.
Na środku skrzyżowania znajduje się płyta betonowa jako resztki fundamentu. Płyta ta jest milczęcym świadkiem zniszczenia pamięci o synach i mężach z Taciszowa.
Był to blok kamienny o wysokości 4,5 metra. Widniał na nim napis w języku niemieckim, który w tłumaczeniu na język polski brzmi:
„Pomnik poległych, ufundowany przez Związek Sportowy Jazdy na Lodzie” (Spiel und
Eislaufverein) o nazwie „Frischauf’ czyli „Żwawo naprzód” z Taciszowa.
Nazwiska poległych:
Sonnek F.
Greilich P.
Sonnek P.
Uschok F.
Webs J.
Konopka W.
Pozór P.
Lassota A.
Stach P.
Sonnek J.
Pomnik ten wyglądał jak wysepka w otoczeniu pięknych drzew. Przed nim stał wysoki, drewniany krzyż, który w pewnym momencie przewrócił się, gdyż był spróchniały i stary. Nim zdołano postawić nowy, znaleźli się mieszkańcy, którzy doszczętnie zburzyli i zniszczyli ów pomnik. Jego resztki prawdopodobnie wrzucono do jeziora. Działo się to w czasie sołtysowania Pawła Nowary.
Zdjęcie 4.Pomnik poległych w I wojnie światowej
Źródło –A .Karch : Kronika Taciszowa
Zdjęci 5. Ówczesny mieszkaniec Taciszowa
Źródło –Zbiory rodzinne K.Wojdyny.
Klub sportowy jazdy na lodzie ”Żwawo Naprzód”
Goście i sponsorzy na uroczystości
poświecenia pomnika
Źródło –A .Karch : Kronika Taciszowa 1991.
Plebiscyt i III powstanie śląskie
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku powstał problem związany z przyłączeniem do Polski dawnych ziem zaboru pruskiego. Decyzją konferencji pokojowej w Wersalu(1919r.) o przynależności Górnego Śląska miał zadecydować plebiscyt czyli głosowanie w sprawie przynależności państwowej spornego terytorium.
Plebiscyt odbył się 20 marca 1921 roku. Obszar objęty plebiscytem przedstawia poniższa mapa. Wynika z niej, że okolice Taciszowa to rejon w większości Polski, ale przyznany Niemcom. W Taciszowie udział w plebiscycie wzięło 285 osób, z których 169 głosowało za Polską. Taciszów i cały powiat gliwicko- toszecki pozostał jednak w rękach Niemców.
Polacy spodziewali się przyznania tego rejonu Polsce, a nie Niemcom. Tymczasem Polsce zamierzano przyznać jedynie powiat rybnicki i pszczyński. W tej sytuacji w maju 1921 roku wybuchło III powstanie śląskie(dwa poprzednie nie objęły rejonu Taciszowa). Powstańcy
Powiatu gliwicko-toszeckiego tworzyli odrębny pułk. Opanowali poszczególne wioski i osady. Do większych walk doszło w pobliżu Taciszowa w: Łabędach, Sosnowicach, Bojkowie, Łanach Wielkich i w Knurowie. Powstanie zakończyło się sukcesem, jednak decyzją mocarstw alianckich cały powiat gliwicko- toszecki został przyznany Niemcom. Taciszów, aż do 1935 roku nosił nazwę Tatischau.
Piotr Pordzik – powstaniec z Taciszowa
Piotr Pordzik (1900 -1950) – powstaniec, urodzony w Taciszowie, w rodzinie robotniczej. Wykształcenie elementarne. W 1919 roku zaprzysiężony w Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska, ponadto członek Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, polskiej Powiatowej Rady Ludowej w Gliwicach. Uczestnik II i III powstania. W III powstaniu walczył w baonie Feliksa Sojki (pułk gliwicki Stanisława Mastalerza), najpierw w rejonie Gliwic, a potem pod Sławięcicami i Kędzierzynem.
W 1939 roku brał udział w kampanii wrześniowej, dostał się do niewoli i został osadzony w Stalagu II D w Stargardzie Szczecińskim. Od 1940 roku zwolniony z obozu przebywał na robotach przymusowych w Niemczech. Uciekł z miejsca pracy i ukrywał się. Po wyzwoleniu był pracownikiem PKP. W latach 1923- 39 był członkiem Związku Powstańców Śląskich. Odznaczony został między innymi Krzyżem na Śląskiej Wstędze Waleczności i Zasługi, Śląskim Krzyżem Powstańczym, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Uzupełnienie:
1. Piotr Pordzik był prawdopodobnie uczniem naszej szkoły
2. Pracował zapewne w kuźnicy lub na kolei.
3. Polska Organizacja Wojskowa Górnego Śląska – organizacja bojowa, która stawiała sobie za cel wyzwolenie spod panowania niemieckiego i połączenie Górnego Śląska z niepodległym państwem polskim. Organizacja została prawdopodobnie założona przez W. Korfantego. Celem najbliższym miało być gromadzenie broni oraz materiałowych środków walki zbrojnej. W skład organizacji wchodziły siły Samoobrony Kopalń, Hut i Kolei.
4. Gniazda TG„Sokół” istniały wtedy w: Kleszczowie, Chechle i Rudzińcu. Mógł należeć do jednego z nich.
5. S. Mastalerz dowodził IX okręgiem toszecko- gliwickim POW. Podczas III powstania walki toczyły się w rejonie Chechła, gdyż tamtędy wojska niemieckie chciały się przedostać w rejon przemysłowy Gliwic. Pułk katowicki Rudolfa Niemczyka wyruszył z Chechła i zaatakował Sławięcice od strony południowej. Niebawem wycofał się jednak na linię obrony w rejonie Chechła, gdzie było zgrupowanie wojsk powstańczych. 7 czerwca Chechło obsadziły wojska angielskie.
6. ZPŚ1. To organizacja kombatancka o charakterze politycznym, początkowo ponadpartyjna, utworzona w celu prowadzenia akcji socjalnej wśród uczestników walk narodowowyzwoleńczych. Podczas przygotowań obronnych w 1939 roku jej zasługą było utworzenie Ochotniczych Oddziałów Powstańczych.
Okres poprzedzający II wojnę światową
Po dojściu Hitlera do władzy w 1933r. gestapo skoncentrowało swą uwagę na śledzeniu wszelkich przejawów życia mniejszości polskiej. Wiatach 1935- 1937 zniemczono ostatecznie nazwy miast. Taciszów otrzymał wtedy nazwę Vatershausen. Zabroniono nadawania dzieciom imion polskich oraz posługiwania się językiem polskim na ulicy i w szkole.
Oto, co o tym okresie mówi pan Joachim Gruca, z którym redaktorzy naszej gazetki szkolnej „Bez tytułu” przeprowadzili wywiad:
„Szkoła wtedy wyglądała zupełnie inaczej. Nie było zerówki. W wieku 6 lat szło się od razu do klasy I. Do szkoły chodziło się 8 lat, tak samo jak teraz. Spotykając nauczyciela pozdrawiało się go słowami: «Niech będzie pozdrowiony Jezus Chrystus». Codziennie przed pierwszą lekcją odmawiało się modlitwę. Kiedy Hitler doszedł do władzy, pozdrawiano nauczycieli słowami «Heil Hitler» a modlitwa polekcyjna została zakazana. W tamtych latach w szkole panowała ogromna dyscyplina. Na lekcji można było odezwać się tylko wtedy, gdy nauczyciel o coś pytał. Uczniowie byli karani za najdrobniejsze przewinienia. Nauczyciele bili linijką po rękach, chłopcom dostawało się w tylną część ciała (chyba każdy wie o co chodzi). Mimo że w szkole panowała dyscyplina, poziom nauczania był o wiele niższy niż teraz. Szkoła od tamtych lat zmieniła się zupełnie. Chciałbym znowu do niej chodzić. Szkołę podstawową skończyłem w roku 1943.”
W maju 1939 roku przeprowadzono w Rzeszy spis ludności. Ciekawe w tym spisie jest to, że różnił się od innych spisów, bo posiadał dodatkową rubrykę: przynależność narodowa. Związek Polaków w Niemczech zaprotestował przeciw temu, obawiając się, że spis ten dostarczy Niemcom dokładnych danych dotyczących liczebności Polaków i będzie w pewnym stopniu dekonspiracją oraz może być wykorzystywany przeciw ludności polskiej.
W ostatnich tygodniach przed wybuchem II wojny światowej lokalna prasa śląska rozpętała nastroje histerii wojennej i nienawiść do wszystkiego co polskie, informowano np. o rzekomych polskich planach agresji na Gliwice.
Największym wyczynem propagandy hitlerowskiej był sfingowany napad na radiostację gliwicką w dniu 31 sierpnia 1939 roku.
II wojna światowa na podstawie relacji naocznych świadków wydarzeń
Zamiast posłużyć się podręcznikiem historii, postanowiłyśmy zamieścić relacje naocznych świadków wydarzeń- osób, które przeżyły najstraszniejszą w dziejach ludzkości wojnę światową- II wojnę światową.
Poniżej zamieszczamy wypowiedzi osób, z którymi nasi koledzy przeprowadzili wywiady w ramach akcji dziennikarskiej „Wojna w relacji naocznych świadków”
1. Wypowiedź pani Lucji Moczygęby.
Całe moje życie spędziłam w Taciszowie. Przeżyłam tam moje smutne i radosne chwile. Jednym z ważniejszych wydarzeń w moim życiu było rozpoczęcie II wojny światowej. Miałam wtedy trzynaście lat. Początkowo w okolicy Taciszowa nie toczyły się żadne walki, więc nie mogłam sobie wyobrazić co to wojna. Dopiero w styczniu 1945 roku do mojej wioski wkroczyło wojsko radzieckie. Wtedy to rozpoczęły się chwile grozy i strachu. Żołnierze rosyjscy zaczęli plądrować sklepy, domy, a nawet zabrali całą mąkę i zboże, które znajdowało się w młynie. W środku wioski podpalili dom mieszkalny wraz z człowiekiem. W okolicy drogi do lasu znajdował się schowek pod ziemią, w którym znajdowali się trzej niemieccy żołnierze. Rosjanie po odkryciu ich kryjówki zabrali dwóch do niewoli, zaś trzeciego zastrzelili. Do dnia dzisiejszego w tym miejscu znajduje się grób. Najwięcej ucierpiały kobiety, które bez względu na wiek były gwałcone i bite. Również mężczyźni nie mieli lepiej, ponieważ wszystkich do 55 lat wywożono na roboty do Rosji. Ze względu na złe warunki życiowe wielu z nich nie wróciło do swych rodzin. Z powodu tak wielu przeżyć ludzie starsi tacy jak ja, do tej pory nie potrafią o tym zapomnieć.
D.P.
Przedruk z gazetki szkolnej „Bez tytułu „
Nr 1 (38)/1998
2. Wywiad z panią Bertą Szejka.
-Ile babciu miałaś lat, gdy wybuchła wojna?
-Miałam 27 lat.
-Jak dowiedziałaś się, że wybuchła wojna?
-Rano przez wieś przeszło wojsko niemieckie.
– Jaka była reakcja ludzi na wybuch wojny?
-Wśród ludzi wybuchła panika, była mobilizacja wszystkich sprawnych mężczyzn.
– Jak ludzie zdobywali żywność, kiedy wybuchła wojna? -Żywność podczas wojny była reglamentowana na kartki. -Które lata najbardziej utkwiły ci w pamięci?
-Najstraszniejsze były lata od stycznia 1945 rok, kiedy na nasz teren wstąpiły wojska radzieckie.
-Czy w tej miejscowości zginęło dużo ludzi?
-Zginęło około 85 młodych mężczyzn.
Ł.SZ.
Przedruk z gazetki szkolnej ,. Bez tytułu „
Nr2(39)/1998.
3. Wywiad z pania Różą Prusko
Jak pani przeżyła wybuch II wojny światowej?
-W ogóle nie wiedziałam, że wojna jako taka istnieje. Było to uderzenie armii niemieckiej na Polskę.
-Co się stało dalej?
-Prowadziliśmy gospodarkę, na której pracował mój ojciec z matką, moje trzy siostry, oraz czterech braci: Józef, Hubert, Stanisław i Piotr. Ja zostałam z moimi siostrami na gospodarce. -Jakie były wiadomości od braci?
-Przez osiemnaście miesięcy nie wiedziałam nic. W radiu ukazywały się nic nie mówiące wiadomości. 15.05.1943 r. przyszła wiadomość, że w wojnie okupacyjnej pod Stalingradem zginęli moi wszyscy bracia. Tę wiadomość przeżyliśmy z wielkim żalem i boleścią. To był upadek niemieckiego najeźdźcy, któremu służyli moi bracia. W wyniku szybko postępującej armii radzieckiej w dniu 15.01.1945 roku zobaczyłam na własne oczy wrogów niemieckich. Ponieważ w Taciszowie nie istniała linia oporu, wojska rosyjskie bez przeszkód przemieściły się w kierunku Opola i Raciborza. Ci ludzie zabrali nam z domu odzież, żywność i dobytek: w tym krowy, świnie, zboże i kosztowności. -Co się stało po przejściu frontu?
-10.05.1945 r. Niemcy ogłosili kapitulację. Według porozumienia w Jałcie nasze terytorium znalazło się pod zarządem polskim.
K.N.
Przedruk z gazetki szkolnej „Bez tytułu „
Nr 9 (32)/1997.
4. Wypowiedź pani Jadwigi Kot.
W czasie wojny w Rzeczycach był Lager (…) Przebywali tam jeńcy narodowości angielskiej, włoskiej i polskiej. Oni to właśnie robili trzeci tor kolejowy, który później rozebrali Rosjanie. Znajdował się tutaj także zamek ,,na majątkach” (zabudowania przy ulicy Polnej). Właścicielami tego zamku byli Niemcy o nazwisku Palem. Dla nich pracowali niektórzy mieszkańcy Rzeczyc. Jedna z córek Palmówbyła nauczycielką, a druga najlepszą pływaczką na Śląsku. Kiedy przybyli tutaj Rosjanie, Palmowie zostali przez nich rozstrzelani. W Rzeczycach była szkoła ośmioklasowa (Volksschulle) oraz szkoła zawodowa, w której po skończeniu podstawówki dziewczyny obowiązkowo przez dwa lata uczyły się krawiectwa, gotowania i haftowania.
Mieszkańcy Rzeczyc i okolicznych wiosek byli ze sobą w dobrych stosunkach. Mieszkańcy Ligoty przychodzili tutaj do sklepów, a było ich dwa. Było także dwóch piekarzy i rzeźnia. Właścicielem jednego ze sklepów był Żyd. W czasie wojny gdzieś zaniknął i wszelki słuch o nim zaginął. Prawdopodobnie Niemcy wywieźli go do Oświęcimia.
U.B.
Przedruk z gazetki szkolnej „Bez tytułu „
Nr 10 (33J 1997.
5. Wywiad z panią Gertrudą Wojdyną.
-Ile miała pani lat, kiedy wybuchła II wojna światowa?
-Kiedy wybuchła II wojna światowa, miałam 10 lat.
– Jak wyglądała nauka podczas wojny?
-Podczas wojny chodziłam do niemieckiej szkoły. Skończyłam naukę w 1944 r. Po wojnie inni uczniowie chodzili do prywatnych mieszkań na naukę.
– Kiedy wojska radzieckie przyszły do Taciszowa? -Wojska radzieckie przyszły 17.01.1945 r.
Czy w Taciszowie toczyty się jakieś bitwy?
-W Taciszowie nie toczyły się żadne bitwy, wojska radzieckie przemaszerowywały tylko przez Taciszów.
-Czy w Taciszowie były schrony?
-W wiosce nie było żadnego wspólnego schronu, ale ludność budowała własne schrony, które — Gdzie odbywały się najbliższe bombardowania?
-Najbliższe bombardowania były w Kędzierzynie – Blachowni. Odgłosy wybuchających bomb były słyszane nawet w Taciszowie. W tym czasie w radiu podawali ostrzeżenia przed bombardowaniem.
-Czy w Taciszowie były jakieś szkody?
-Tak. Wojska rosyjskie podpaliły pierwszy dom w, którym był sklep spożywczy. Właściciel zginął w płomieniach. Dom ten znajdował się w pobliżu dzisiejszego sklepu. -Co się stało z mężczyznami wziętymi do wojska?
-Większość z nich poległa na polu walki. Mężczyźni do lat 50, którzy nie zostali wzięci do wojska, zostali internowani do Rosji. Duża część z nich nie wróciła już do ojczyzny. -Czy ktoś z bliskich brał udział w wojnie?
-Tak. W wojnie brali udział moi dwaj bracia. Niestety obydwaj polegli. -Jakie były według pani skutki wojny?
-Według mnie skutki wojny były następujące: duże zniszczenia, poległo dużo ludzi, dużo rodzin zostało bez ojców.
B.W.
Przedruk z gazetki szkolnej „Bez tytułu „
Nr 12 (35J/1997.
Jak wynika z powyższych wypowiedzi, najtrudniejsze chwile mieszkańcy Taciszowa i okolic przeżyli od stycznia 1945 roku, kiedy na te tereny wkroczyły wojska radzieckie. Z chwilą zakończenia wojny nie zakończył się dramat tych ludzi, gdyż rozpoczęły się wywózki mieszkańców na roboty do Rosji.
Lata powojenne (1945- 49) zapisane na kartach „Kroniki szkoły”
Pierwszy tom „Kroniki szkoły” rozpoczyna się od słów: „Mowo śląska!”. Na pożółkłych już kartach księgi, którą wypełniają rzędy równych liter pisanych zapewne stalówką maczaną w atramencie, jawi się powojenna historia wioski, w której zaczęła swą pracę młoda, ambitna nauczycielka – pani Kazimiera Borowik. Nie wiadomo, jak długo prowadziła kronikę, gdyż posiadamy tylko pierwszy jej tom (dalsze zaginęły podczas prowadzonego w latach 1967- 69 remontu szkoły). Kronika jest bardzo ciekawą lekturą dla młodego pokolenia, dlatego musimy zadbać, by nie uległa zniszczeniu. Przez dłuższy czas publikowaliśmy jej fragmenty na łamach naszej gazetki szkolnej. Teraz możemy skorzystać z tego materiału. Jest dla nas źródłem wiedzy o minionym czasie.
Choć dokładna data otwarcia naszej szkoły nie jest dokładnie ustalona (podawane są dwie daty: 1897 i 1898 rok, pierwsza w „Kronice Taciszowa”, druga w „Kronice szkoły”), wiadomo, że minęło od tego czasu już ponad 100 lat. A oto jakie wiadomości na ten temat przedstawia pani K. Borowik. Następnie przenosimy się do roku 1945.
„Styczeń 1945 rok to rok wolności. W tym roku, w kwietniu wyruszyli pierwsi pionierzy szkół, by aż po Odrę , Nysę Łużycką siać słowo polskie. Do tych pionierów należę również i ja-Kazimiera Borowik, jako instruktorka szkoły polskiej.
Przybyłam do gromady Taciszów, gmina Pławniowice, powiat Gliwice. Szkołę, w której objęłam kierownictwo, wybudowano 1 października 1898 roku. Do tego czasu dzieci z Taciszowa uczęszczały do szkoły w Bycinie. Lecz gdy w roku 1993 zdarzył się wypadek, że uczeń wracający ze szkoły utonął w kanale, pomyślano, żeby utworzyć szkołę w własnej miejscowości. Za zgodą władz wynajęto salę restauracyjną i zamieniono ją na klasę. Klasa ta była niezdrowa, pełna zaduchu (obok była rzeźnia) i wilgotna. Było to w roku 1894. W roku 1895 zgromadziły się władze szkolne, które postanowiły wybudować szkołę. W listopadzie tegoż roku zakupiono pole (…) za 500 mk. Pole to zarejestrowano pod numerem 76. Na budowę zebrano 8000 mk (…). Wybudowana szkoła znajduje się na krańcu wioski w kierunku dworca kolejowego (…). Obowiązki kierownika objęłam 11 kwietnia 1945 roku.
W tym dniu obejrzałam budynek szkolny. Wewnątrz był wielki nieład: szafy poprzewracane, zamki powyrywane, książki niemieckie rozrzucone, obrazy podarte, na podłodze pełno śmieci i słomy. Ławki w nieładzie, instalacja elektryczna zniszczona, w oknach nie było ani jednej szyby. W budynku mieszczą się dwie klasy oraz mieszkanie dla kierownika szkoły. Mieszkanie to było zupełnie puste, deski podłogi oderwane. Ludność miejscowa meble te porozbierała, lecz zobaczywszy polskiego nauczyciela, z powrotem je przyniosła. Jedyną bolączką jest to, że w pobliżu szkoły nie ma studni. Dzieci szkolne czerpią wodę ze studni p. Gołki.
Dnia 15 kwietnia rozpoczęły się zapisy do szkoły, które trwały przez trzy dni. W pierwszym dniu było zapisanych 95 uczniów, w drugim- 10, a w trzecim- 8. Razem zapisało się 113 uczniów. Po wpisach zwołałam komisję orzekającą, które dzieci należy przyjąć do szkoły polskiej. W skład komisji weszli: Jan Gołka, Jan Skwara, Alfons Pordzik. Komisja ta zakwalifikowała wszystkie dzieci do szkoły polskiej. Po wpisach powołałam dawną woźną Antoninę Webs, by objęła ponownie wszystkie obowiązki. Woźna natychmiast wzięła się do uporządkowania szkoły (…). Naprawą dachu zajął się Ludwik urbas, naprawą zamków i dopasowaniem kluczy ob. Prusko, roboty stolarskie wykonali: ob. Żurek i ob. Kandziora.
Po uporządkowaniu szkoły rozpoczęłam pierwszy dzień nauki. Nauka rozpoczęła się 25 kwietnia uroczystym nabożeństwem. Mszę św. Odprawił tutejszy proboszcz. Ksiądz proboszcz wygłosił kr&;oacute;tkie kazanie na temat polskiej szkoły.
Jakkolwiek rodzice mówią po polsku, to dzieci rozmawiają po niemiecku. Praca w pierwszych dniach była bardzo trudna. Na moje pytania dzieci wzruszają ramionami, brakuje im śmiałości, jest jakieś dziwne niezrozumienie dla nauczyciela polskiego. Po paru dniach ośmieliły się. (…) Dnia 3 maja dzieci obchodziły święto szkoły. Na święto to złożyły się: przemówienie, deklamacje i śpiew (…).
25 czerwca 1945 roku dzieci z tutejszej szkoły wzięły udział w rozpoczęciu żniw. Uroczystość tę zorganizował wójt gminy ob. Pietrzak. Niedługo potem miał miejsce pierwszy polski występ dzieci (…). Po dwóch miesiącach pracy dzieci pokazały program artystyczny, min. Deklamacje wierszy: „Wolny Śląsk”, „Co to Polska?”
Dnia 1 września 1945 roku odbyła się w Pyskowicach konferencja kierowników szkół. Rozporządzeniem Ministra Oświaty ustalono, że będą szkoły pełne, niepełne i pełne zbiorcze. W Taciszowie powstała szkoła niepełna (…). Dzieci z klasy VI i VII, tj. rocznik 1931 i 1932 przechodzą do szkoły pełnej zbiorczej w Bycinie odległej o 2,5 km. Rok szkolny rozpoczął się nabożeństwem dn. 4 września 1945 roku. W tym dniu przybyła do tutejszej szkoły nauczycielka pomocnicza Maksymówna Kazimiera (…).
Dnia 15 października przybyła wychowawczyni przedszkola Bujoczek Klara. Ogłoszono wpisy dzieci. Do przedszkola zapisano 23 dzieci. Przedszkole trudno było gdzieś ulokować, ponieważ brak było odpowiedniego pomieszczenia. Wprawdzie ksiądz ofiarował pokoje, które należą do parafii, lecz centralne ogrzewanie zostało poważnie uszkodzone i dzieci zmuszone były uczyć się po południu w budynku szkolnym (…).
Dnia 6 grudnia odbył się pogrzeb ucznia kl. II Pordzika Rajnholda. Dnia 20 grudnia urządzono „Gwiazdkę”. Komitet Rodzicielski zebrał od rodziców mąkę, cukier, syrop, jajka i upiekł pierników. Zpieniędzy zebranych dla dzieci zakupiono książeczki pt. Czytamy (…). W tym miejscu otwarto kurs wieczorowy repolonizacyjny. Ferie Bożego Narodzenia rozpoczęły się 22 grudnia. W czasie ferii zmarła wychowawczyni przedszkola Klara Bujoczek.
Dnia 26 stycznia 1946 roku odbył się poranek na cześć wkroczenia wojsk polsko-radzieckich na ziemie polskie i oswobodzenie ich od wroga (…). W dniach 14- 16 lutego odbył się powszechny spis ludności. Jako kierownik szkoły wzięłam udział w tym spisie (…).
W roku szkolnym 1945/46 w tutejszej szkole dla dzieci na dożywianie przydzielono następujące produkty: 318 kg mąki pszennej, 79 kg cukru, 32 kg soli, 42 kg grochu, 16 kg kawy, 42 kg mięsa, 10 kg fasoli, 3 kg kakao, 10 kg smalcu, 18 kg margaryny, 14 kg masła orzechowego, 10 kg zupy w proszku, 1164 puszki mleka. Prócz tego przedszkole otrzymało pomoc od Samopomocy Chłopskiej: 6 kg cukru, 6 kg kaszy, 6 kg mąki. Zakupiono dwa duże garnki z pokrywami, wiadro i nalewkę.
Dnia 1 kwietnia została mianowana do tutejszego przedszkola wychowawczyni kontraktowa ob. Kłyk Cecylia. Przedszkole mieści się przy probostwie. Do dyspozycji są trzy sale (…).
Rok szkolny 1946/47 rozpoczęto nabożeństwem z odśpiewaniem pieśni „Boże, coś Polskę”. Po nabożeństwie zebrano się, aby omówić plan pracy na rok szkolny (…). W tym roku szkolnym chłopców jest 58, a dziewcząt 56. Dzieci, które uczęszczały do kl. V, przeszły do zbiorczej szkoły w Bycinie(…).
We wrześniu 1947 roku przeprowadzono remont: pokryto ustępy i komórki papą, dach posmarowano smołą, naprawiono dach na budynku szkolnym, dodano 2 m rynny, przerobiono kaflowy piec w klasie numer 1. Dnia 25 listopada p. inspektor szkoły ob. Hul Marian wizytował tutejsza szkołę. Ponieważ ob. Demko była nieobecna, klasę IV oraz wyniki w nauczaniu badał osobiście pan inspektor (…).
Dnia 21 grudnia 1949 roku dziatwa szkolna pod kierownictwem Rady Pedagogicznej urządziła akademię z okazji 70 urodzin Generalissimusa Józefa Stalina. Na uroczystość złożył się program i przemówienie, inscenizacje, śpiew i tańce. Dziatwa szkolna wykazała swe zdolności artystyczne. Klasy i korytarze były pięknie udekorowane”.
Kazimiera Borowik
W latach 1967- 69 prowadzony był w naszej szkole remont. Nie wiadomo, czy w tym okresie ktoś prowadził kronikę, gdyż wiele dokumentów wtedy zaginęło. Trudno osądzać, czyja to była wina. W tym miejscu posłużyć się więc trzeba innymi zapisami dotyczącymi remontu i otwarcia szkoły. Niech to znowu będzie „Kronika Taciszowa”. Jej autor tak pisze o tym wydarzeniu:
„Po drugiej wojnie światowej rosło zapotrzebowanie na inteligentną młodzież. Powstało hasło: „Tysiąc szkół na tysiąclecie Polski”. Taciszów nie mógł pozostać w tyle. Powstała u mieszkańców myśl, aby tę szkołę rozszerzyć, powiększyć o parę klas, o jedno piętro. W czynie społecznym, pełni entuzjazmu mieszkańcy pokazali swą piękną stronę charakteru. Gdy nadszedł rok szkolny 1969770, władze szkolne i powiatowe w otoczeniu zadowolonych mieszkańców dokonały otwarcia wyremontowanej szkoły”.
Kronika szkolna prowadzona w latach późniejszych nie rejestruje życia codziennego wsi, odnotowując najważniejsze fakty z życia szkoły: uroczystości, akademie, wycieczki szkolne i klasowe. W latach 90- tych funkcję kroniki zaczęła pełnić gazetka szkolna „Bez tytułu”, która już wiele razy była źródłem wiedzy o wsi i regionie, w którym mieszkamy. Obecnie życie szkoły rejestrujemy poprzez podawanie informacji na istniejącej stronie internetowej i nowej stronie dotyczącej naszej wsi, która jest aktualnie w przygotowaniu.
Przyszłość naszej szkoły zależy obecnie od funduszy władz gminnych, które w istniejącej sytuacji finansowej mówią o konieczności zamknięcia takich małych jak nasza szkół. Prawdopodobnie od września rozpoczniemy ostatni rok nauki w naszej stuletniej szkole, która niejedno mogłaby „opowiedzieć” o dziejach naszej małej ojczyzny.
Na zdjęciu p. Matias Pordzik, który z okien swego domu obserwował stary budynek szkoły
Źródło –:Zbiory rodzinne p.W.Grucy
Kamilianie w Taciszowie
Historia zakonów kamiliańskich rozpoczęła się w 1905 roku w Miechowicach koło Bytomia. Tam trzech Kamilianów otworzyło dom zakonny. Chcieli oni utworzyć dużą placówkę służby zdrowia. W 1907 roku zakończono budowę „Lecznicy Św. Jana Chrzciciela” w Tarnowskich Górach. Leczono tam ludzi uzależnionych od alkoholu, a przez pewien czas ludzi umysłowo chorych. Także w Zabrzu założono w 1928 roku kompleks leczniczy. Równocześnie przyjmowano kandydatów do zakonu z całej Polski.
W 1946 roku została utworzona Polska Prowincja Zakonu Kamilianów. Niestety, została ona zahamowana w 1950 roku. Praca duszpasterska była możliwa tylko w zakonach w Tarnowskich Górach, Zabrzu, Białej Prudnickiej oraz w naszej parafii w Taciszowie.
Pobyt w nowicjacie zakonu w naszej parafii wspomina w wywiadzie udzielonym dziennikarzowi czasopisma „Śląsk” ksiądz Arkadiusz Nowak- doradca ministra zdrowia ds. spraw AIDS i narkomanii, laureat prestiżowej nagrody ONZ. Mówi tak: „Mówiłem już o swoim dążeniu do pracy z chorymi (…). Do kapłaństwa prócz chęci służenia i pomagania innym, przywiodło mnie zafascynowanie nim i Kościołem. (…) W Polsce jest nas niewielu, ponad setka w kilkunastu miejscach. Na świecie jest to liczny zakon. Jego założycielem był w XVI wieku św. Kamil- Włoch wyrzucony z innych zgromadzeń zakonnych, ponieważ był chory. Postanowił więc założyć własny zakon. Jego reguła jest bardzo określona i zakłada pracę z ludźmi chorymi, szczególnie tymi, którzy są odrzuceni przez społeczeństwo. Bez względu na to, jaki wyznają światopogląd, wiarę, to nie ma dla nas znaczenia. Szczególnie mamy pomagać wtedy, kiedy może dochodzić do narażenia własnego życia.”
Zakon Kamilianów w Taciszowie i kościół parafialny pod wezwaniem Św. Józefa Robotnika mieści się w budynkach przebudowanych z domu mieszkalnego i zabudowań gospodarczych, których właścicielem była rodzina Pordzik. Przez dłuższy czas proboszczem parafii był O. Alfred Karch. Po jego śmierci obowiązki proboszcza przejął O. Ernest Szleger, a następnie O. Bernard Wistuba.
Zdjęcie 9. Klasztor i kościół w Taciszowie.
Taciszowskie dzwony
Ludwisarnia w Taciszowie została założona w 1978 roku przez Wacława i Tadeusza-bratanków jednego z przedstawicieli rodu Felczyńskich.
Założycielem firmy był Michał Felczyński, który urodził się w 1788 roku w Poznaniu, ale później wyjechał do Kałusza i tam założył dzwonolejnię w 1808 roku. Po śmierci Michała jego firmę przejął jego syn, a następnie wnuk Franciszek. Ludwisarnię „Bracia Felczyńscy Odlewnia Dzwonów w Kałuszu” prowadzili do roku 1939 czterej synowie Franciszka. Najstarszy z nich- Ludwik założył własną odlewnię w Przemyślu w 1937 roku, którą prowadzą do tej pory jego synowie. W 1956 roku Eugeniusz założył w tym mieście drugą ludwisarnię, zaś jego bratankowie otworzyli warsztat artystyczny w Taciszowie.
Taciszowska ludwisarnia przeżywała chwilowe trudności. Stało się to za sprawa pana Zbigniewa, który zaprzestał podtrzymywania rodzinnej tradycji, wybierając zawód „z przyszłością” – zostając inżynierem informatykiem. Drugim z problemów był spadek ilości zakupywanych dzwonów. W dekadzie lat dziewięćdziesiątych wiele parafii miało tak dużo potrzeb, że zakup dzwonów zostawiano na bardziej łaskawe czasy. Dodatkowo produkcja dzwonów była utrudniona przez władze ze względu na brak surowca.
Dzwony są produktem pracy ludwisarzy. W Taciszowie odlano już ponad 1000 dzwonów za rządów mistrza Zbigniewa. Są one produkowane najstarszą technologią przy pomocy gliny, drewna i wosku. Wykonuje się je w różnej tonacji: mollowej (dźwięk głęboki, poważny) lub w tonacji „dur” (weselsze i lżejsze). Ich waga wynosi do 2,5 tony. Dzwony są wysyłane do Peru, Togo, Egiptu, Bułgarii, na Litwę oraz do wielu innych krajów. Dzwon składa się z 78% miedzi i 22% cyny (najlepiej angielskiej). Waga serca powinna wynosić 1/40 ciężaru dzwonu.
Zakład dodaje wiosce popularności i atrakcyjności. Stał się miejscem pracy dla tutejszych mieszkańców.
Zdjęcie 10 Dzwony z ludwisarni
Mieszkańcy Taciszowa i ich zajęcia
Liczba mieszkańców Taciszowa (wg danych Urzędu Gminy w Rudzińcu) wynosi obecnie 586 osób, w tym 278 mężczyzn i 308 kobiet. Są to osoby zameldowane na stałe w naszej wsi.
Najstarszą mieszkanką Taciszowa była pani Gertruda Godula ur. 1909 r. Mieszkała na ul. Ogrodowej – ostatnio zmarła, a obecnie najstarszą mieszkanką jest pani Agnieszka Grejlich ur. 191 Or., mieszka na ul. Rzeczyckiej.
Średnia gęstość zaludnienia w gminie Rudziniec o powierzchni 160 km wynosi 72 osoby na kilometr kwadratowy. Jest to mała gęstość zaludnienia w porównaniu z innymi gminami województwa śląskiego. W naszej gminie przyrost naturalny wynosi 7%0, co oznacza, że więcej osób rodzi się niż umiera.
Mieszkańcy naszej wsi zajmują się rolnictwem, pracują w zakładach przemysłowych w pobliskich miastach (Gliwice, Pyskowice) oraz w różnego rodzaju biurach i urzędach. Część mieszkańców wsi uprawia przydomowe ogródki i hoduje zwierzęta. Młodzież uczy się w szkołach średnich i uczęszcza na studia. Według pobieżnych obliczeń w Taciszowie mieszka ok. 15 uczniów szkół średnich i ok. 10 studentów.
Niektórzy mieszkańcy Taciszowa prowadzą własne firmy, w których zatrudniają pracowników, lub sami pracują. Do osób tych należą:
• pan Z. Felczyński (firma zajmująca się odlewem dzwonów)
• pani E. Richter (firma „HEWA”)
• pani A. Gowin (sklep wielobranżowy)
• pani Z. Poloczek (stadnina koni „DANAOS”)
• pan K. Sonnek (firma tworzyw sztucznych )
• pan D. Gowin (motel, restauracja)
• pan R. Pawlak (firma „KONSTRUKCJA”- projektowanie i nadzór budowlany) Oryginalne zajęcie ma jeden z mieszkańców pan M. Matlok, który hoduje strusie.
W Taciszowie mieszka także kilku nauczycieli (p. A. Błaszczyk, p. K. Gabriel, a także nauczyciele emerytowani: p. T. Tuczykont i p. E. Domzioł) oraz dziennikarz „Dziennika Zachodniego”- pan J. Stainhoff
Użytkowanie ziemi w Taciszowie.
W okolicach Taciszowa przeważają gleby piaszczyste i gliniaste. Potencjalną roślinność tego obszaru stanowią lasy. Obecnie uprawia się tu: żyto, jęczmień, pszenicę, owies, proso, rzepak i kukurydzę. W naszej wsi mieszka 25 rolników, którzy posiadają powyżej 1 ha użytków rolnych.
Z życia ludu śląskiego XIX-XX w.
Zwyczaje na Śląsku są bardzo fajne np. wiosną: topienie marzanny, jesienią: andrzejki. Zaraz dowiecie się czegoś więcej o każdym zwyczaju.
Wiosną topimy marzannę, którą można nazywać, marzaniok, marzanna, Judasz lub Niedźwiedź. Marzanna było to zło, które w zależności od okolicy Śląska wypędzano w różny sposób, często przy pomocy krzyżyka. Odbywał się zwyczaj tzw. wyparzanie garnców, aby nie było w nich pozostałości tłuszczu. Obchodzono także zwyczaje takie jak. gaik, „palenie żuru”, palenie Judasza, rytualne mycie nóg rodzicom i starszym, cedron, święcenie ognia, kulanie jajiec.
Latem zaś było mało zwyczajów, ponieważ ludzie musieli zajmować się pracą na roli.. Były jedynie zwyczaje takie jak: święcenie ziół, żniwiok, wyżynki.
Zwyczaje jesienne były bardzo związane z przyszłością młodzieży. Wszyscy zarówno dziewczęta jak i chłopcy wróżyli sobie jak im się dalej w życiu powiedzie. Robili wróżby m.in. andrzejki ,katarzynki. Dziewczęta w celu poznania swego losu używały roztopionego wosku, pod talerze chowały: listki, różańce, czepki, a później węgiel. Listek symbolizował żywot w panieństwie, różaniec- pójście do zakonu, czepek- wyjście za mąż, za górnika (węgiel) itp.
Zimą zaś w dzień św. Barbary – patronki dobrej śmierci, a zarazem patronki górników, ułamywano gałązkę czereśni i wkładano ją do naczynia z wodą w nadziei, że zakwitnie w dzień Bożego Narodzenia i będzie symbolem narodzenia Zbawiciela. Obchodzono różne zwyczaje: dzień św. Mikołaja, dzień św. Łucji i Boże Narodzenie, chodzenie z betlejką, zapusty (ostatki)
Moim zdaniem to źle, że niektóre te zwyczaje powoli giną, a niektóre już zginęły, ponieważ w tych dniach ludzie byli weseli i nie robili sobie nawzajem krzywd.
Topienie marzanny
Przypuszcza się, że mitologia słowiańska była niemniej bogata jak innych ludów starożytnych, lecz, w przeciwieństwie do nich, nie została spisana, gdyż Słowianie nie znali pisma. Rodziła się już w społeczeństwie neolitycznym (I- II tysiąclecie przed naszą erą), wchłaniając wierzenia miejscowych ludów i tych, którzy przybywali na ziemie między Karpatami i Bałtykiem. W początkach naszej ery na „słowiański Olimp” wstąpili liczni bogowie, bożkowie, duszki, demony. Wśród nich byli: Swiętowit, Swarog, Perun, Dadzbog (często utożsamiane ze sobą lub wymieniane oddzielnie), a także Poszept, Poświst i inne.
Dziś trudno stwierdzić, które tradycje, obrzędy, misteria, zwyczaje ludowe mają swoje korzenie w pogaństwie, a które są starochrześcijańskie.
Najbardziej popularny na Śląsku jest obrzęd topienia marzanny. Uchodzi on powszechnie za zwyczaj starosłowiański (podobno przywędrował z Czech, a do Czech z Frankonii i Norymbergii). Jedni wywodzą nazwę od „mortus”, inni od imienia „Maria”. Na Śląsku imię Maria w zdrobnieniu często brzmiało „Marzena”.
Na wsiach śląskich odbywał się obchód z marzanną. Wierzono, że zabierała ona choroby, zimę i zło z każdej zagrody, koło której przeszła. Gospodarze wynagradzali uczestników obchodu jajami, kołaczem itp. W niektórych wsiach uważano, że, gdy marzanna zajrzy komuś do okna, przyniesie to śmierć. Po takim obchodzie topiono marzannę w wodzie. Po utopieniu kukły (zwykle we wtorek wielkanocny) dziewczęta wnosiły do wsi pięknie ustrojony gaik- maik (maik oznaczał dawniej bukiet), śpiewając pieśń „Gaiczek zielony”. Gaik był symbolem zwycięstwa, dobra, wiosny, młodości, zdrowia.
A. Briickner podaje taką oto pieśń, którą śpiewano:
„Gaiczek zielony
Pięknie przystrojony
W czerwone wstążeczki
Przez śliczne dzieweczki.
A ten gaik z lasu idzie, Dziwują się wszyscy ludzie: Idzie po lipowym moście: Przypatrują mu się goście.
A ta zima ciężka była, Co nam ziółka wymroziła, Ale my się tak starały, Żeśmy ziółek nazbierały.
Na podwórzu gołębica, Na polu śliczna pszenica, Zieleni się, kwitnąć będzie, Pan gospodarz chodzi wszędzie”.
Skąd wywodzi się zwyczaj obchodzenia wsi z marzanną, a potem jej topienia?
Swarog- stary, dobry bóg (Słońca?), zwany bogiem promienistym, dawcą życia, wszystkowidzący i wszystkowiedzący, co roku stawał do śmiertelnej walki z siłami mroku, nocy, lodowatego wichru i zamieci śnieżnej, z siłami głodu i moru, z samą śmiercią Aby wzmocnić jego siły, należało ofiarować mu krew żywych. Jednym słowem, aby pokonać śmierć, trzeba było ofiarować życie, by ziemia wydała plon obfity, dorodny i bogaty. Ofiarowani (starcy, kalecy, chorzy, najbiedniejsi) byli posłańcami do przodków, którzy mieli zanosić im prośby, aby ci wstawili się u matki Ziemi o zdrowie rodów i plemienia, o dostatek w obejściach, na polach i w puszczy.
Kiedy kamienny krąg (kromlech) wskazywał, że nastąpi zrównanie dnia z nocą, należało złożyć ofiarę z krwi, by noc nie zaczęła pożerać dnia. Wtedy wiosna mogła w ogóle nie przyjść. Przygotowywano więc stos, na którym miał zapłonąć ogień. Nie mógł on być zbyt wysoki, by nie poparzył świętego dębu i nie podpalił puszczy. Na stosie ustawiano znak Swaroga. Następnie przygotowywano piszczałki, bębny i wszystko, co robiło hałas, aby przywołać gromowładnego Peruna- syna Swaroga, Swarożyca. Perun miał spłukać ciepłym deszczem brudy ziemi i ogrzać ją, aby zbudziła się z zimowej martwoty. Hałas nie mógł być jednak zbyt wielki, bo Perun- bóg młody, zły i nieroztropny mógł się zdenerwować i uczynić ludziom szkody. Wszak bał się tylko jednego- lipy, bo to dom macierzy swarogowej (jego babki). Miał też Perun jedną słabość- do żeleźników, czyli poszukiwaczy rudy, którą pomagał im zawsze znajdować. Tymczasem zebrany lud przyprowadzał starców na ofiarę. Gdy tylko ogień zaczął płonąć, rozpoczynały się lamenty ich krewnych.
Z czasem zaczęto się buntować przeciwko krwawym ofiarom. Widocznie zauważono, że bogów można oszukać. Wiedziono co prawda ludzi na ofiarę, ale przy świętym ogniu robiono kukły, z czego kto miał: ze słomy, siana, sitowia, rózgowiny. Kukły te ubierano w szaty starców i do nich zanoszono swoje prośby i lamenty. Potem w wielkiej wrzawie, złorzecząc i krzycząc, topiono te kukły w rzece. Po tym obrządku ludzie uciekali od wody w stronę świętego ognia, aby czyhające w nieczystej wodzie utopce, zmory i wampiry nie porwały ich. Kto potknął się lub przewrócił, mógł się spodziewać nagłej śmierci.
Należy dodać jeszcze, że od tych, którzy nie przyprowadzali swoich ojców i starych krewniaków na zatracenie, pobierano okup (miód, zboże), który rozdawano najbiedniejszym, by mogli przeżyć przednówek. Potem następowała wielka radość z nadchodzącej wiosny.
Podania i legendy – opowieści najstarszych mieszkańców wsi Karczma pod Złotym Rogiem
Podanie, którego treść chcę przedstawić, usłyszałam z ust mojej 85-letniej prababci. Prababcia nazywa się Berta Szejka i od urodzenia mieszka w Rzeczycach. Zna ona bardzo wiele opowieści, które dotyczą naszej miejscowości. Historia o karczmie „Pod Złotym Rogiem” zwróciła moją uwagę.
Dawno, dawno temu przez naszą miejscowość prowadziła droga, którą można było dojechać do Ligoty Łabędzkiej. Na tym właśnie skrzyżowaniu stał duży, drewniany budynek. Była to karczma. Gospodarze bardzo dbali o jej wygląd, aby przyciągnąć wielu gości. Można tam było dobrze zjeść, a nawet przenocować, bardzo malutkie, więc gospodarz trzymał beczki z winem w piwnicy. Swój interes prowadził z żoną, więc mógł spokojnie udać się po wino. Gdy schodził do piwnicy po schodach, usłyszał piękne granie na organkach. Muzyka była coraz głośniejsza, ale nikogo nie widział. Bardzo był zaciekawiony zjawiskiem, więc postanowił zawołać żonę. Gdy tak oboje stali, gospodyni ujrzała między beczkami małego, uśmiechniętego czerwonego stworka. Chociaż był uśmiechnięty, był jednocześnie bardzo przestraszony. Właściciel karczmy chciał go przegonić, ale żona nie pozwoliła. Krasnoludek, widząc dobre serce gospodyni, schował się pod jej długą
Pewnego razu do karczmy zjechało bardzo wielu gości i zabrakło wina. Zaplecze było spódnicę. Tylko siwa broda ciągnęła się bez końca. Zniecierpliwieni goście zaczęli się niepokoić brakiem obsługi. Gospodarz, słysząc szepty oburzonych gości, nabrał wina i poszedł ich obsłużyć. Jego żona nadal podziwiała stworka. Była zauroczona piękną muzyką i jego niezwykłym wyglądem. Cały czas powtarzała sama do siebie:” jaki malutki, czerwieniutki, uśmiechnięty i jaka siwa, długa broda”.
Gdy nastał wieczór i goście odjechali, gospodyni wzięła na ręce krasnoludka i wyszła z piwnicy. Gospodarz, widząc zadowoloną twarz żony, zgodził się, żeby maluch zamieszkał z nimi.
Do karczmy przyjeżdżało coraz więcej gości. Byli oni bardzo zadowoleni z jedzenia, ale jeszcze bardziej z pięknej muzyki. Niektórzy nie mogli zrozumieć, skąd płyną tak piękne melodie. Gospodarz długo ukrywał swego malutkiego muzyka przed ludzkim okiem.
Wielką tajemnicę odkrył pewien gość, który po wypiciu dużej ilości wina pomylił drzwi i wszedł do piwnicy. Ujrzał wtedy stworka, który siedział na schodach i grał na organkach. W pierwszej chwili myślał, że śni. Zaczął krzyczeć, ile miał sił, że zbiegli się goście. Wielka tajemnica została odkryta. Krasnal chciał się odwdzięczyć gospodarzom i nadal pięknie grał i przynosił z piwnicy beczki z winem. Stali goście znali go już bardzo dobrze, jednak największą ciekawość wzbudzał wśród przyjezdnych. Ludzie, którzy ujrzeli go po raz pierwszy, nie mogli zrozumieć, skąd taki maluch ma tyle siły, żeby nosić beczki z winem na plecach.
Właściciele karczmy „Pod Złotym Rogiem” żyli jeszcze wiele lat i byli bardzo szczęśliwi. Gdy byli już bardzo starzy i nadszedł czas ich odejścia, zrozpaczony stworek gdzieś przepadł. Nikt go już więcej nie ujrzał. Dzisiaj na miejscu karczmy rośnie las i to wszystko, co pozostało po gospodzie i opowieści z nią związanej.
Opowieści o utopcach
W dawnych czasach ludzie w wolnych chwilach często opowiadali sobie różne historie, legendy i przeżycia. Jedną z takich legend zamierzam opowiedzieć. Jest to opowieść o utopcach. Przekazała mi ją moja babcia Jadwiga Kot, która urodziła się w Rzeczycach i obecnie ma 74 lata. Kiedy była małą dziewczynką, historie o utopcach często opowiadali jej starsi ludzie. Zdarzyło się, że niektórzy twierdzili, iż w swoim życiu rzeczywiście je spotkali.
W zamierzchłych czasach we wsi Rzeczyce położonej we wschodniej części gminy Rudziniec było dużo terenów podmokłych. Starsi ludzie nazywali je trzęsawiskami. W miejscu, gdzie obecnie jest Jezioro Rzeczyckie, płynęła rzeka Kłodnica, do niej zaś wpływała Drama i liczne mniejsze rzeki i potoki. Były tam też stawy. Tereny te upodobały sobie utopce. Zamieszkiwały one stawy i rzeki. Były to stworki niskiego wzrostu, mające czerwoną skórę i czerwone ubranie. Zazwyczaj przesiadywały pod wodą. Obdarzone były bardzo dobrym słuchem. Miejscowa ludność, aby móc przejść na drugi brzeg rzeki do wsi Dzierżno, zbudowała wiszący most. Na moście tym lubiły przesiadywać czerwone stworki. Kiedy ktoś przechodził przez wiszący most, małe czerwone ludziki namawiały go, aby wskoczył do wody. Jednak, gdy nie reagował na ich namowy, to one rozhuśtały most w nadziei, że przechodzień wpadnie do wody. Niektórzy ludzie bali się utopców i słuchali ich rozkazów.
Utopce miały też zdolność zamieniania się w inne postacie. Najczęściej zamieniały się w ładne dziewczyny. Swą urodą wabiły one chłopców, którzy paśli na łąkach krowy. Bywało i tak, że wówczas, gdy pasterze zbytnio nie zajmowali się krowami, utopce bardzo szybko i sprawnie zawiązywały krowom ogony w supeł. Czasami nawet wydoiły krowę. Uwielbiały również tańczyć na powierzchni wody. Czasami wieśniacy zastawiali w stawach sieci na ryby w kształcie bębnów. Kiedy już owe bębny były wypełnione rybami, utopce z ogromną radością wpuszczały ryby do wody. Wieśniacy byli zaś przekonani, że ktoś im ukradł ryby.
W tamtych czasach miejscowa ludność zajmowała się rolnictwem, rybołówstwem, a niektórzy pracowali w pobliskim Werku (obecnie: huta). Do Werku ludzie chodzili piechotą i musieli przejść przez Kłodnicę. Często w drodze do pracy towarzyszyły im chichoczące utopce.
W Rzeczycach mieszkał też starszy pan trudniący się wypłataniem koszyków. Wiklinę do wyrabiania koszy zbierał nad Kłodnicą. Kiedy babcia została wysłana przez swoich rodziców, aby kupić u niego koszyk, to ów pan kazał jej siąść koło siebie i mówił do niej: „wiesz, jak żech był na witkach, to utopiec przeniósł mnie na plecach na drugo strona rzeki, bo tam były lepsze witki.”
Jak z tego wynika, utopce oprócz wyrabiania figli i żartów pomagały też strudzonym ludziom. Były one ubarwieniem ich szarego i ciężkiego życia, jednak nigdy nie wiadomo, ile w przekazach i legendach jest prawdy, a ile fantazji. Niektórzy i w obecnych czasach nasłuchują w czasie spacerów nad jeziorem, czy aby gdzieś nie zaśmieje się czerwony ludek.
Podania o taciszowskim głazie
(„prawdziwe” i wymyślone)
1. Było to dawno – sto, a może dwieście lat temu. Codziennie od wczesnego ranka dwaj
przyjaciele grali w karty na narzutowym głazie, którego nazwali „ta niebieska cisza”. Głaz ten
znajdował się w Gliwicach, w miejscu obecnego Placu Krakowskiego.
Młodszy z dwójki przyjaciół co chwilę biegał po kolejne garnce piwa do pobliskiego szynkwasu. Ludzie, którzy ich omijali, mówili, że nadawałby się diabłowi na „dzienną rację”. Zdarzyło się, że nad Gliwicami przelatywał diabeł Szolc – ulubieniec samego Lucyfera, szczycący się dobrą znajomością gry w karty. A że brakowało mu akurat dwóch dusz do wypełnienia „racji”, postanowił zdobyć dusze dwóch graczy. Przyczaił się do nich w przebraniu myśliwego i tak długo serwował im piwo, aż posnęli zmęczeni i pijani. Była akurat noc, a jak wiadomo, nocą szatan ma największą siłę. Bez problemu uniósł więc ich w powietrze razem z głazem, przy którym siedzieli i na swoich szatańskich skrzydłach pofrunął z nimi do piekła. Jednak droga do niego wiodła przez wioskę, która była pełna aniołów. Szolc pewien, że aniołowie jeszcze śpią, nie spodziewał się, że archanioł Gabryjel przybędzie do niej z inspekcją. Gdy już był niedaleko lasu (dzisiejszego domu pani Gabriel) przyjaciele obudzili się i przestraszeni widokiem diabła zeskoczyli z głazu, a archanioł pomógł im dostać się na ziemię. Było już południe i Szolc stracił moc. Spadł na ziemię, a głaz przytrzasnął mu lewą nogę. Sprawiedliwy anioł uwolnił go, ale diabeł na zawsze został kulawy.
Dwaj przyjaciele nazwali tę miejscowość Taciszów od nazwy głazu, który tak boleśnie ukarał diabła. Nigdy też już nie wzięli kart do rąk. A głaz leży sobie dalej tam, gdzie upadł, dodając tajemniczości naszej wiosce i urozmaicając jej krajobraz.
MB.
Przedruk z gazetki szkolnej „Bez tytułu ” nr 3 (27)/1997.
2. Dawno temu w Taciszowie żył diabeł, który miał trzy pary oczu, dwa nosy i usta w
kształcie prostokąta. Ciało miał pokryte kamieniem. Kogo dotknął, ten też zamieniał się w
kamień.
Diabeł mieszkał w podziemiach. Gdy była pełnia księżyca, przylatywały do niego na zebrania czarownice, smoki i duchy z cmentarza. Na zebraniach tych obmyślano sposoby zgładzenia ludzi. Najczęściej zamieniano ich w kamienie, ale znajomi diabła chcieli wymyślić cos oryginalniejszego. Po takich zebraniach wśród ludzi wybuchała panika. Rycerze z pobliskich gródków, którzy chcieli zabić diabła, zostali zamienieni w kamienie. Były one rozrzucane potem przez niego po całej ziemi gliwickiej.
Pewnego razu do walki z diabłem zgłosił się pewien chłopiec o imieniu Dawid. Nikt nie wierzył, że uda mu się pokonać bestię, chociaż był chłopcem jak na swój wiek dobrze zbudowanym i silnym. Otóż udało mu się namówić diabła, aby wyszedł w pole, gdzie mieli walczyć. Diabeł, drwiąc sobie z chłopca, przystał na to. Kiedy diabłowi znudziła się walka, chciał użyć swego znanego sposobu pozbywania się przeciwnika – zamienić go w kamień. Okazało się jednak, że był nów księżyca, a wtedy czary działały w odwrotną stronę – diabeł sam został zamieniony w kamień.
Nie wiadomo dotąd, czy Dawid znał sekret diabła, czy też był to zbieg okoliczności.
Chłopiec nie chciał nawet żadnej nagrody za uwolnienie ludzi od bestii. Po tym wydarzeniu
gdzieś przepadł. Najwięcej przeróżnej wielkości głazów znajduje się dotąd w lesie łabędzkim,
ale jest też taki głaz w Taciszowie i w Rudnie. Są one niemym świadkiem dokonujących się tu
przed wiekami ludzkich dramatów, ale jeden z nich oznacza kres panowania diabła na tym
terenie. .A.A.
Przedruk z gazetki szkolnej „Bez tytułu” nr U (34) 1997 (w tekście wprowadzono niewielkie zmiany).
O duchach
W Taciszowie była cegielnia sławno na cało Polska. Robili tam dwa takie chłopy, były to wielkie chachary, w Boga wierzyli i durch pili. A mieszkali w takiej małej budce. I roz w Sylwestra se popili i poszli do dom, do tyj budki. Złożyli ogień, bo chcieli se wieczerzo uwarzyć, a że byli oba ożarci mocno, nie zawarli pieca, zaczło gorać i oba w tyj budce zgorzeli.
Od tego czsu, jak to się przydarzyło, to na tyj cegielni zaczyno straszyć. A było tam dwóch palaczy. Jedyn jak w nocy pilnowoł pieca, to ino rzykoł. I jemu się nic nie pokozało, nie straszyło go tyn drugi to był kowol. Stypa się nazywoł, on bardzo rad pił i jego dycki stroszało. Jak przyszło dwanoście w nocy, to z daleka słyszoł, jak za dźwierzami coś napoczło chrupać po schodach. Wlozł, a była to postać psa bez głowy, przeszoł kole pieca i poszoł dali, tam kaj była cegła i naroz wszystko to napoczło się walić.
Roz tyn kowol Stypa zachorowoł i musioł go kiery z tych robotników zastąpić. Ale żodyn nie nie chciol, bo wszyscy wiedzieli, co tam straszy.No, ale posłali tam jednego, a on był bardzo straszok. Siedzi. Jak przyszło dwanoście, uslyszoł jak coś chrupi za dźwierzami i wtoś idzie, a tyn pies wloz mu kole nogów, a kry się, a piskoł. Naroz wloz bez głowy, pooglądoł i poszoł na hałda, kaj były cegły, a tam napoczło się walić, a walić. Biedny synek klęknął se i począł rzykać za duszycki tych dwóch, co zgorzeli. Szum nagle przeszoł. Od tyj pory już tyn pies bez głowy nie straszył robotników.
Źródło:
Simonides D.: Kumotry di obła. Warszawa 1977.
W jakich warunkach mieszkali nasi przodkowie?
W dawnych czasach chłopi mieszkali bardzo skromnie. Sami budowali swoje domostwa. Materiał budowlany stanowiło drewno i glina. Dachy pokrywano słomą lub trzciną, a chaty często bywały bez kominów i wówczas nazywano je kurnymi chatami. Dym wylatywał w szczycie dachu pod kalenicą. Domy te były łatwopalne. W chatach panował półmrok, ponieważ jedynym otworem, przez który światło wpadało do wnętrza były drzwi.
Chata składała się najczęściej z jednej izby, a czasem z większej ilości pomieszczeń. W jednej części chaty mieszkano, a drugą stanowił chlewek, w którym trzymano krowę, świnię i inne zwierzęta.
Izba mieszkalna wyposażona była w stół, ławy służące również do spania, kadź do kąpieli, skrzynie, w których trzymano cenniejsze rzeczy. Często w izbach stały warsztaty. W takich warunkach trudno było utrzymać czystość. Panoszyły się myszy, szczury oraz wszy. Natomiast bogatsze chaty były zbudowane z trzech części. Wejściem była dosyć duża sień. Po jednej jej stronie wchodziło się do obory, a po drugiej było mieszkanie., w którym najważniejszą rzeczą był piec chlebowy. Izby nie posiadały jednak podłóg, tylko klepisko. Warunki życia w tych domach były podobne jak w chatach jednoizbowych.
Zdjęcie 11. Izba z XIXwieku
Źródło: Przybył .: Kultura ludowa regionu gliwickiego
z przełomu XIX i XX wieku. Gliwice 2000r
Jeden z najstarszych domów (rodzina Szołtysik).
Dzisiaj na tym samym miejscu stoi dom rodziny Szyc.
Wesele pod strzechą (dom rodziny Ślozka)
Stroje mieszkanców Taciszowa i okolic na przestrzeni lat
Burzliwe dzieje Śląska, a gwara mieszkańców Taciszowa
Mieszkańcy Taciszowa (zwłaszcza starsi) posługują się gwarą śląską, którą językoznawcy uznają za jedną z najbardziej archaicznych gwar polskich. Zachowała ona do dziś wiele cech, które zanikły w polszczyźnie ogólnej. Gwara śląska nie jest jednolita. Gwary należące do trzech zespołów gwarowych (południowego, środkowego i północnego) różnią się między sobą nieznacznie. Rejon Taciszowa leży na skraju obszarów wyróżnionych jako zespoły: środkowy (okręg przemysłowy) i północny (Lublinieckie, Opolszczyzna).
Burzliwe dzieje Śląska, zwłaszcza panowanie Luksemburczyków, Habsburgów, Prusaków, Niemców, sprawiły, że oprócz archaizmów językowych (pochodzących z okresu panowania Piastów na tym obszarze) w gwarze śląskiej pojawiły się zapożyczenia niemieckie oraz czeskie.
Słowniczek wyrazów gwarowych- archaizmów językowych:
brusić- mleć (ocierać) cedzitko- sitko dęga-tęcza drogszy- droższy dugszy- dłuższy gańba- hańba gibko- szybko gon- polowanie grziby- grzyby kiszka- kwaśne mleko lekszy- lżejszy pokrziwy- pokrzywy prziszedł- przyszedł robiłech- robiłem widziołech- widziałem zrzadło- lustro zleźć- zejść
Słowniczek wyrazów gwarowych, które są zapożyczeniami niemieckimi:
ancug- garnitur (der Anzug) bal- piłka (der Bali)
banhof- dworzec kolejowy (der Bahnhof)
blaza- pęcherz (die Blase)
bryle- okulary (die Brille)
cug- pociąg (der Zug)
fet- tłuszcz (das Fett)
flek- plama (der Fleck)
frela- dziewczyna (die Fraulein)
gelynder- poręcz (das Gelander)
glaca- łysina (die Glatze)
gybis- szczęka (das Gebiss)
heft- zeszyt (das Heft)
jakla- rozpinany sweter (die Jacke)
kejza- ser (der Kase)
keta- łańcuch, naszyjnik (die Kette)
kryka- laska (die Krucke)
lauba- przedsionek (die Laube)
luft- powietrze (die Luft)
libsta- narzeczona (die Libste)
mantel- płaszcz (der Mantel)
myca- czapka (die Mutze)
nudel- kluska (die Nudel)
oma- babcia (die Oma)
opa- dziadek (der Opa) recht- racja (das Recht) sznaps- wódka (der Schnaps) sznita- kromka (die Schnitte) szpil- mecz (das Spiel) szrank- szafa (der Schrank) tasza- torba (die Tasche) tinta- atrament (die Tinte) tomata- pomidor (die Tomate) wela- fala (die Welle) westa- kamizelka (die Weste) Niektóre „kalki czeskie”:
dawać pozór- uważać
łona mo go rada- ona go kocha
Powojenne migracje mieszkańców Taciszowa na przykładzie historii jednej klasy.
Migracje są to ruchy ludnościowe na terenie danego kraju, czyli wyjazdy i przyjazdy ludności. Migracje dzielimy na dwie kategorie.
• wewnętrzne
• zewnętrzne.
Wyjazdy mieszkańców do Niemiec są kategorią zewnętrzną.
Poniżej przedstawione jest zdjęcie jednej klasy naszej szkoły. Uczniowie ci rozpoczęli naukę w 1966 roku, a zakończyli w 1974 roku. W pierwszej klasie było ich 12. Byli to:
1. Cieszinger Eryka
2. Drewniok Urszula
3. Fulczyk Maria
4. Glik Gabriela
5. Grabowski Andrzej
6. Kurka Henryk
7. Pordzik Urszula
8. Różok Fryderyk
9. Szczepański Artur
10. Szyc Joachim
11. Stoczek Manfred
12. Woj dyna Teresa
W trakcie nauki nikt z nich nie wyjechał zagranicę. Naukę w naszej szkole skończyło 12 uczniów tej klasy.
Obecnie w Polsce zostały cztery osoby. Pani Teresa Wojdyna, Urszula Pordzik, Eryka Cieszinger oraz pan Manfred Stoczek. Pani Teresa Wojdyna (obecnie Pawlak) pracuje jako sekretarka Szkoły Podstawowej w Taciszowie, natomiast pani Urszula Pordzik (Ledwig) mieszka w Rudzińcu.
Historia jednej klasy
Źródło : Zbiory pani Teresy Pawlak
Walory turystyczne okolic Taciszowa.
Tereny wokół Gliwic są urozmaicone wzniesieniami i przecięte dolinami rzek. Turyści często odwiedzają wsie podgliwickie, gdyż każdy tu może znaleźć coś dla siebie. Nasza ziemia hojnie została obdarzona przez przyrodę.
Znajdują się tu lasy liściaste i bory sosnowe. Lasy obfitują w zwierzynę łowną. Na ziemi gliwickiej jest 9 obwodów łowieckich polnych i 11 leśnych. W nadleśnictwie Rudziniec powstał ośrodek hodowli zwierzyny łownej „Gajdowe”. Wśród tutejszych lasów, w pobliżu wsi Dąbrówka znajduje się rezerwat „Hubert”. Na pewno zainteresuje to miłośników przyrody, gdyż można tam zobaczyć rzadkie gatunki roślin i zwierząt.
W Taciszowie i Rzeczycach są małe stadniny koni, gdzie w lecie można poćwiczyć konna jazdę, a w Taciszowie- pojeździć bryczką. Trachach istnieje ośrodek jeździecki.
Sporą popularnością cieszy się wypoczynek nad zbiornikami wodnymi w Pławniowicach, a także nad Dzierżnem Małym i (mimo zanieczyszczeń)- nad Dzierżnem Dużym. W Pławniowicach nad jeziorem powstały ośrodki wypoczynkowe, pola campingowe i przystanie żeglarskie, gdzie można wypożyczyć żaglówkę, ale i po odpowiednim szkoleniu, otrzymać patent żeglarski. Wszyscy mają nadzieję, że takich ośrodków powstanie więcej. Niedawno został rozbudowany ośrodek campingowy „Neptun” w Taciszowie, który gości głównie turystów ze Śląska.
Malownicze pejzaże, piękno przyrody i liczne zabytki- drewniane kościoły, pałace, kapliczki przydrożne i krzyże sprzyjają wybieraniu aktywnej formy wypoczynku. Dlatego w okolicach Taciszowa można spotkać kilka oznakowanych tras turystycznych pieszych i rowerowych.
Przez okolice Taciszowa prowadzą nast pujące piesze szlaki turystyczne:
1. Szlak okrężny wokół Gliwic (żółty) o długości 138,5 km, prowadzący przez następujące miejscowości: Łącza- Rudno- Taciszów- Bycina- Ciochowice -Toszek- Pyskowice-Maciejów -Borowa Wieś- Szczygłowice- Rudy Wielkie- Łącza.
2. Szlak obwodowy (nieznakowany) o długości 27,5 km : Gliwice-Łabędy- Ligota Łabędzka-Rzeczyce- Taciszów- Pławniowice- Bycina -Dzierżno- Czechowice- Jezioro Czechowickie.
3. Szlak stulecia turystyki (zielony) o długości 137,5 km, prowadzący z Rybnika przez: Nieborowice- Sierakowice- Bojszów- Rudno- Pławniowice- Poniszowice- Niekarmię- Ligotę Toszecką- Świbie- Tworóg do Tarnowskich Gór. Szlak zielony krzyżuje się z czerwonym koło Pławniowic.
4. Szlak wypoczynkowy (czarny) o długości 41,5 km, który prowadzi z Pyskowic przez Dzierżno- Pławniowice- Rudziniec- Łączę- Starą Kuźnię do Sławięcic.
5. Szlak powstańców śląskich (niebieski) o długości 178,5 km : Bytom- Toszek- Góra Św. Anny- Kę zierzyn Koźle- Kotlarnia- Łącza- Sierakowice – Gliwice.
Dla potrzeb uczniów naszej szkoły wyznaczyliśmy samodzielnie nieznakowane szlaki (mapa tych szlaków zaprezentowana jest poniżej). Wyznaczonymi szlakami poruszamy się podczas tak zwanych rajdów szkolnych. Nasza szkoła zorganizowała już kilka takich rajdów i należą one do szkolnej tradycji. Przeważnie co roku na wiosnę uczniowie naszej szkoły wraz z opiekunami wychodzą lub wyjeżdżają rowerem na trasy turystyczne. W rajdach brali także udział koledzy z innych szkół.
Podczas takich rajdów odbywają się konkursy, których wyniki zamieszczamy w gazetce szkolnej. Z publikowanych w gazetce tekstów utworzyć można album „Jesienny malowany słowami” pod tytułem: „Taciszów- moja wieś”.
Trasy rajdów szkolnych proponowane w ramach Tygodnia Turystyki w Szkole Podstawowej w Taciszowie
Trasy piesze:
1. Taciszów- Bycina- Ciochowice- Toszek (dł. 12 km). Trasa piesza, powrót pociągiem.
2. Taciszów – Jezioro Pławniowickie- Pławniowice- Rudziniec (dł. 17 km). Trasa piesza, powrót pociągiem.
3. Taciszów PKP- Pławniowice- Taciszów (dł. 9 km) Trasa piesza- łatwa.
4. Taciszów- Kleszczów- Taciszów PKP- Taciszów (dł. 7 km). Trasa piesza- łatwa.
5. Taciszów- Pławniowice- Poniszowice- Niekarmia- Ligota Toszecka- Pławniowice- Toszek (ok. 25 km). Trasa piesza- trudna., powrót pociągiem.
6. Łabędy PKP- Rzeczyce- Taciszów (10 km).
Trasa piesza- łatwa., dojazd na miejsce startu pociągiem Trasy rowerowe:
1. Taciszów- Rzeczyce- Kleszczów- Bojszów- Rudno- Rudziniec- Pławniowice- Taciszów (ok.40 km).
2. Taciszów- Rzeczyce- Ligota Łabędzka- Brzezinka- Kleszczów- Taciszów (ok. 15 km).
3. Taciszów- Rzeczyce- Ligota Łabędzka- Brzezinka- Kozłów- Rachowice- Bojszów-
Kleszczów- Rzeczyce (ok. 24 km).
4. Taciszów- Rzeczyce- Stare Łabędy- Brzezinka- Kleszczów- Taciszów (ok. 20 km).
5. „Szlakiem kościołów drewnianych”: Taciszów- Pławniowice- Poniszowice- Łany Małe-Rudziniec- Łącza (kościół spalony)- Bojszów- Rachowice- Kleszczów- Taciszów (ok. 40 km). Miejscowości podkreślone to takie, w których są kościoły drewniane.
6. „Szlakiem pałaców”: Taciszów- Pławniowice- Rudziniec- Rudno (folwark)- Bycina-
Taciszów (ok. 35 km).
Taciszów- moja wieś
JESIENNY ALBUM MALOWANY SŁOWAMi
Las
Z okien mojego domu widać las. Otacza on Taciszów z trzech stron. W pobliżu lasu znajdują się pola uprawne i rozległe łąki.
Ściana lasu jest koloru zielonego, jedynie gdzieniegdzie przebijają się białe pnie brzóz. Drzewa w lesie tworzą jednej wysokości ścianę, tylko kilka wysokich świerków patrzy z wysokości na inne drzewa.
Liście drzew zmieniają kolor z zielonego na kolory czerwonego wina, żółtych mleczy i brązowych żołędzi. Wygląda to jakby młoda panna zmieniała suknię z letniej na jesienną. Liście zaczynają już opadać, tworząc barwny kobierzec szeleszczący pod stopami. Przypomina to nam, że nadchodzi zima.
Gdzieniegdzie migają rude kity wiewiórek, zbierających zapasy na zimę. Las ofiarowuje nam swoje dary, takie jak. żołędzie, kasztany, grzyby i jeżyny. Niedługo to bogactwo barw roślin zmieni się w zmarznięte, nagie pnie i konary okryte białą czapą śniegu.
B. M.
Przedruk z gazetki szkolnej „Bez tytułu”, nr 1 (25)/1997.
Ludwisarnia
Przy drodze wiodącej z Byciny , po prawej jej stronie za kanałem, pod wiekowym dębem, w niepozornym budynku, , który nie wygląda na pracownię znanych na całym świecie artystów, mieści się pracownia ludwisarzy. Pan Felczyński założył odlewnię dzwonów w Taciszowie w 1958 roku i od tej pory jest ona atrakcją turystyczną naszej miejscowości. Obecnie zakładem kieruje pan Zbigniew Felczyński, który wraz ze swoją żoną chętnie opowiada uczestnikom wycieczek o trudnej sztuce odlewania dzwonów.
Ludwisarze pilnie strzegą tajemnic odlewania dzwonów, ale odwiedzającym pracownię pozwalają poznać ciekawostki dotyczące produkcji dzwonów i zasady, którymi się kierują. Jedna z nich jest taka, żeby nie powtórzyć na żadnym dzwonie raz pokazanego wizerunku.
M W i M. B Przedruk z gazetki szkolnej „Bez tytułu”, nr 6 (30-3 1 )/1997.
Dom przewoźników
Opuszczamy gościnną ludwisarnię i idziemy drogą prowadzącą do centrum wsi. Stoimy na żwirowej, mocno namokniętej powierzchni. Żwir można wyczuć palcami stóp. Niegdyś prowadził tędy Kanał Kłodnicki (podobno także Kłodnica , zanim zbudowano sztuczny zbiornik wodny) i dlatego na pobliskich polach odczuwa się zawsze mocniej skutki ulewy, niż na terenach położonych w centrum wsi. Ponadto w sąsiedztwie znajduje się wał otaczający Jezioro Rzeczyckie, wskutek czego wody nie mają swobodnego odpływu.
Przed nami znajduje się budynek. Jest to tak zwany dom przewoźników (z XIX wieku) przygotowany dla pracowników, którzy barkami spławiali po kanale cegły produkowane w pobliskiej cegielni. Dom ten ma spadzisty dach, który kryty jest czerwoną dachówką. Ściany są pobielone. Biel ta ładnie harmonizuje z błękitem nieba. W dachu są dwa kominy i malutkie okienka.
Koło domu chyli się ku upadkowi stary płot z żerdzi. Wokół widać pola uprawne. Obok domu rośnie rozgałęzione, stare drzewo otoczone z lewej i prawej strony zaroślami. Drzewo to przypomina strażnika pilnującego wejścia do domu.
Zieleń traw i zarośli harmonizuje z błękitem nieba oraz bielą domu. Gdzieniegdzie widać chmury, przez które przedostają się ostatnie promienie słońca.
R. G.
Przedruk z gazetki szkolnej „Bez tytułu”, nr 11 (24)/1996.
Obecni właściciele domu przewoźników zorganizowali w gospodarstwie stadninę koni „Danaos”, która przyciąga turystów nawet w deszczowe dni. Można się tu nauczyć trudnej sztuki jazdy konnej, obejrzeć pokazy młodych adeptów sztuki jeździeckiej oraz odbyć przejażdżkę bryczką po okolicy.
Kościół i klasztor oo. Kamilianów
Na rozwidleniu dróg, z których jedna prowadzi do Byciny, a druga w stronę Jeziora Rzeczyckiego, znajduje się kościół. Teren ogrodzony jest metalową czarno- białą siatką, za którą rosną ozdobne krzewy przylegające do ściany klasztoru. Żywa i świeża zieleń rozłożystych krzewów wspaniale współgrają z szarością frontowej ściany domu.
Wśród zieleni krzewów imponuje swą bielą stojąca na cokole figura Jezusa Chrystusa. Chrystus ubrany jest w białe szaty, które są symbolem niewinności, zaś ręce noszące ślady stygmatów- symbolem cierpienia Boga- człowieka Gest wyciągnięcia rąk symbolizuje jedność Boga z każdym wierzącym człowiekiem.
Ponad Chrystusem, na ścianie budynku znajdują się płaskorzeźby górnika i rolnika. Górnik ubrany jest w odświętny, czarny strój. W rękach trzyma atrybuty swojego zawodu: kilof i lampę. Rolnik ubrany w strój codzienny trzyma kosę i snop zboża.
Po lewej stronie klasztoru znajduje się wysoka, czerwona dzwonnica z trzema dzwonami. Swym czubkiem dotyka chmur, co sprawia na tle bieli wrażenie ruchu, płynności. Między dzwonnicą a budynkiem klasztoru rośnie strzeliste drzewo, wznoszące się na kształt wspaniałych gotyckich budowli sakralnych. Podobnie jak gotyckie budowle zaskakuje lekkością, zgrabnością i staje się jakby łącznikiem pomiędzy niebem i ziemią.
K. Sz.
Przedruk z gazetki szkolnej „Bez tytułu”, nr 10 (23)/ 1996 r.
Boisko szkolne
Boisko mieści się obok budynku szkoły. Ma kształt prostokąta. Zasypano go żwirem dla wygody i bezpieczeństwa ćwiczących dzieci, ponieważ w poprzednim podłożu znajdowały się odłamki cegieł. W niektórych miejscach widać jeszcze nierówności. Boisko jest otoczone z trzech stron siatką, z jednej strony przylega do szkoły. Dookoła rośnie dużo drzew. Szczególnie ładne jest drzewo rosnące w lewym rogu boiska, lecz niestety jego korzenie są bardzo długie, co przeszkadza ćwiczącym. Po prawej stronie boiska znajduje się żywopłot, który oddziela je od zbiornika z nieczystościami. Na boisku są również cztery niezbyt wygodne ławki
Nasze boisko szkolne nie jest luksusowym miejscem do ćwiczeń, lecz pięknie wygląda w kolorach jesieni. Opadające liście zaścielają go niczym kolorowym dywanem. Mimo iż wydaje się, że jest dość dużych rozmiarów, to w dalszym ciągu pracuje się nad jego powiększeniem.
M B
Przedruk z gazetki szkolnej „Bez tytułu”, nr2(26)/1997 r.
Droga na stację PKP
Idziemy drogą prowadzącą w kierunku stacji kolejowej. Kończą się zabudowania Taciszowa. Przed nami połyskuje w słońcu biała tablica z napisem „Taciszów”. Z dala widać wyraźnie litery i czerwoną linię biegnąca w poprzek tablicy.
Szara powierzchnia asfaltowej drogi jest wyraźnie zniszczona. Widać na niej rysy i zagłębienia. W niektórych miejscach położona jest nowa nawierzchnia. Po obydwu stronach drogi widać wysokie, uschnięte trawy. Można rozróżnić również jej gatunki, które jednak z końcem lata mają zbliżoną barwę- szarozieloną lub brunatną. Przy drodze, z lewej strony widać soczysta jeszcze zieleń młodego sadu, a dalej szare pola uprawne. Na polach pracują ciągniki, za pomocą których rolnicy przygotowują pola do zimy.Za ciągnikami układają się równe bruzdy szarej ziemi. Jest cicho i spokojnie, jedynie odgłos maszyn zakłóca nieco tę ciszę.
Po prawej stronie drogi widoczne są również pola uprawne. Szara, zaorana ich powierzchnia czeka, aż pokryje ją puszysta pierzyna śniegu. Wśród pół można zobaczyć niewielki budynek pokryty dachówką. Do domku doprowadzony jest prąd elektryczny. Obejście budynku jest zadbane. Jest to zapewne domek wypoczynkowy, który o tej porze roku jest już chyba pusty.
Prawie w sąsiedztwie domku, w dali, za polami, na linii horyzontu rozciąga się las. Ciemnozielona jego ściana okala półkoliście ten kraniec Taciszowa. Drzewa są różnej wysokości. Niższetworzą zwarty mur, wyższe wystają ponad jego górną krawędź. Z prawej strony, na tle zieleni bieleją konary brzóz. Z lewej strony las jest miejscami rzadszy. Widać pojedyncze sosny, za którymi rozpościerają się gęsto, jedno przy drugim- niższe drzewka iglaste.
Zieleń lasu sąsiaduje z błękitem nieba. Na jasnoniebieskiej jego powierzchni tylko gdzieniegdzie widać białe baranki chmur, przez które z łatwością przedostają się ostatnie, jesienna promienie słońca.
Kl. VIII
Przedruk z gazetki szkolnej „Bez tytułu”, nr9 (22)/1996 r.
Ośrodek wypoczynkowy „Neptun”
Znajdujemy się w ośrodku wypoczynkowym „Neptun”, który położony jest przy drodze do Pławniowic, po jej lewej stronie. Z drogi go nie widać, gdyż schowany jest między drzewami, ale można dojść tu lub podjechać samochodem.
Wdychamy już zapach sosen i innych drzew, mimo że dopiero jesteśmy na drodze do ośrodka. Po przejściu przez bramę widzimy ośrodek w całej okazałości. Wśród drzew widoczne są kolorowe domki campingowe. Znajduje się tu restauracja, basen, kręgielnia, altanka z rożnem i mały plac zabaw.
Drzewa, zamykające ten zakątek w kole, stoją jakby na straży, bojąc się o ten piękny krajobraz.
P. W. iM. B. Przedruk z gazetki szkolnej „Bez tytułu”, nr 5 (29)/1997 r.
Jezioro Dzierżno Duże
Jezioro Dzierżno znajduje się na skraju Taciszowa. Jest dość ciekawym, choć niekoniecznie najpiękniejszym obiektem okolicy. Całe jezioro otoczone jest dość dużym wałem ziemnym, który (o dziwo!) porośnięty jest bujną roślinnością. Na tymże wale wypasane jest (mimo zakazu) wszelkiego gatunku bydło.
Po lewej stronie , w oddali można zobaczyć śluzę, mocno nadgryzioną już zębem czasu. Śluza jak i całe jezioro otoczona jest ciemnozieloną ścianą lasu. Przed samą taflą wody dostrzec można szeroki na kilka metrów pas szarobrunatnego piachu,, na którym widoczne są lśniące w słońcu plamy oleistej, czarnej cieczy. Na samej tafli jeziora pojawiają się gdzieniegdzie plamy tejże cieczy. Nie świadczy to najlepiej o czystości wód jeziora, a tym bardziej- czystości Kłodnicy. Lustro wody ma barwę błękitnortęciową. Powodem tak niezwykłego zjawiska jest to, że toń jeziora składa się z różnych substancji chemicznych, wśród których, bez wątpienia, znajduje się woda.
To bogactwo Dzierżna wpływa w ciekawy sposób na ludzi i zwierzęta, które zbyt długo przebywają w najbliższym otoczeniu jeziora( …)
Wszędobylski Przedruk z gazetki szkolnej „Bez tytułu”, nr 2 (2)/1994.
Taciszów jest malowniczo położoną wsią śląską o bogatej przeszłości. Jej wizytówką jest obecnie Ludwisarnia Felczyńskich, która przyczynia się do tego, że nasza wieś jest znaną miejscowością w Polsce. Jako uczennice Szkoły Podstawowej w Taciszowie chciałybyśmy włożyć swój wkład w poznanie i promocję naszej wsi, o której przewodniki turystyczne piszą najczęściej:
Taciszów- wieś w gminie Rudziniec lokowana w 1305 roku. Posiada nazwę odimienną. W XVII do początków XX wieku wypalano tu węgiel drzewny dla potrzeb hutnictwa. W XVIII wieku istniały tu dwie fryszerki żelaza. Obiekty krajoznawcze.
– klasztor o. Kamilianów z 1932 roku,
– kościół parafialny pod wezwaniem św. Józefa Robotnika przebudowany ze starej stodoły,
– kapliczka z 1927 roku z drewnianą polichromowaną rzeźbą św. Jana Nepomucena we wnętrzu,
– klon polny i dąb szypułkowy (pomniki przyrody),
– dom mieszkalny z ok. 1850 roku, tzw. dom przewoźników (parterowy, z przyporami),
– Kanał Kłodnicki- ślady koryta i jednej ze śluz na zach. od klasztoru.
Niniejsza monografia ma charakter otwarty ( pomyślana jest jako segregator, do którego można dodawać nowe kartki). Po jej napisaniu nie zamierzamy poprzestać na zgromadzonych materiałach. Im więcej wiemy, tym bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, że wiele faktów z historii i życia mieszkańców wsi warto by było jeszcze poznać.
Chciałybyśmy, żeby tę pracę przeczytali nasi koledzy i dorośli mieszkańcy Taciszowa. Uczniowie skorzystać z niej mogą dla poszerzenia swojej wiedzy, dorośli – wzbogacić naszą wiedzę.